różową perkalową sukienkę, która już od trzech lat służy jej na największą paradę. Trochę krótka, a kaftanik ciasny nie może pomieścić ramion dziewczyny, ale się na to jakość poradzi. Kaśka ma czarną chusteczkę, robioną na drutach, — włoży ją na plecy i z przodu zapnie. Będzie to nawet ładnie wyglądało.
Jutro ma iść z Janem na ów „szpacer“. Och! ona wie, że inne dziewczęta będą jej zazdrościły; ale nie to ją przecież cieszy.
Będzie z nim razem przez trzy godziny, zobaczy wiele pięknych rzeczy, zabawi się pierwszy raz w życiu.
Jedno ma wszakże zmartwienie. Prawda, że jej sukienka cała i czysto wyprana. Buciki wyglancuje sobie i wypucuje tak jak panu, a szyję i ręce czysto wymyje. Ba! nawet ma chustkę do nosa, którą znalazła kiedyś na ulicy, idąc rano po śmietankę. Myślała z początku, że to szmata, ale później, gdy ją podniosła, poznała z radością, że to wcale dobra płócienna chusteczka. Wyprała ją teraz, wykrochmaliła i jutro weźmie w prawą rękę, bo tak chodzą przyzwoite dziewczyny, ale to wszystko jest niczem wobec jednej wielkiej troski, która zaczyna nurtować umysł Kaśki. Nie wie, czy Jan nie będzie się wstydził iść z dziewczyną, która nie ma na „szpacer“ jakiegokolwiek kapelusza. Kaśka nie lubi kapeluszy, woli chodzić z gołą głową; ale Jan — to taki „helegant“, chodzi od święta w „tuziurku“ i ma spodnie w kratkę. Doprawdy, ona nie wie, co to będzie... może on wcale nie zechce „publikować“ się z nią po ulicy. I do głowy Kaśki powoli wkrada się żal, że dawniej nie posłuchała pani i nie zaczęła oszczędzać pieniędzy przy zakupnie mięsa, tak jak to teraz czyni. Jest już sześć tygodni, mogła sobie złożyć dość pieniędzy i kupić kapelusz.
Trzeba pomyśleć o tem, ale jutro już musi iść z gołą głową przez ulicę. Przeprosi pięknie Jana i poprosi go, aby się nie gniewał. Za trzy tygodnie ubierze się lepiej, teraz musi ją wziąć taką jak jest.
Szarawe, niepewne światło poranka wpadło do kuchenki i oświeciło zmęczoną twarz Kaśki, pochylonej nad kuferkiem. Świeża różowa sukienka wznosiła się, sztywną obręczą zawieszona na jednym z gwoździ, słu-
Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/146
Ta strona została uwierzytelniona.