swój plan i teraz mieli pójść do szynku napić się po kufelku piwa. Kaśka wahała się chwilę, ale Jan zaręczył jej, że śmiało z nim wejść może. Nie jest tą żadna prosta szynkownia, uchowaj Boże, — Jan wie przecież, gdzie porządną pannę zaprowadzić można. Jest to ogródek, gdzie gra muzyka i schodzi się przyzwoite towarzystwo. Nawet kupcy, ba! i majstrowie przychodzą wypić kufelek i przysłuchać się graniu damskiej kapeli. Kaśka otwiera szeroko oczy.
Jakto, damskiej kapeli?
Jan śmieje, się, uradowany, że same niespodzianki spotykają dziś dziewczynę. I tłumaczy jej co znaczy „damska kapela“. Ot, kobiety, takie same jak mężczyźni. To się nazywa damska kapela.
Przechodzą właśnie koło kościoła OO. Paulinów. Kaśka zatrzymuje się przy samem wejściu. Chciałaby wstąpić na pacierz. Zmówiłaby go chętnie, bo od trzech tygodni w kościele nie była. Ale Jan śmieje się z niej i żartuje w sposób sobie tylko właściwy.
Do kościoła? po co?
To dobre dla małych dzieci, co jeszcze koszule w zębach noszą; on zamądry na takie kawały! I z dziwną fantazją przekręca czapkę na bakier, patrząc z ironją na statuę św. Onufrego, klęczącego w niszy, tuż przy wejściu do kościoła.
Kaśka czuje się zmieszaną. Mimowoli porusza się z miejsca i idzie za Janem w stronę piwiarni. Wesołe tony muzyki wybiegają aż na ulicę. Zapewne — tam o wiele weselej, jak w tym ciemnym, smutnym kościele, tylko, że...
I Kaśka doznaje jakiejś zgryzoty, wchodząc do piwiarni. Ale Jan zasiadł już za stołem i woła na nią, aby się śpieszyła, bo miejsce zajmą. Rzeczywiście ścisk jest wielki i tłumy ludzi cisną się dokoła. Tylko dzięki zręczności Jana, dostali jakieś niezłe miejsce przy rogu stołu, tuż obok estrady.
Już Jan dysponuje brudnemu i nieczesanemu od tygodnia kelnerowi „dwa chleby z masłem, wędzonkę, i dwa kufle piwa“. Kaśka rozpatruje się, szukając jakiejkolwiek znajomej twarzy. Nagle, tuż obok siebie, przy drugim jednak stole, dostrzega Marynkę, pijącą
Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/159
Ta strona została uwierzytelniona.