netny" chłopak, może dać jej spokój, przynajmniej na dzisiaj.
Jan wszakże nie traci nadziei. Dochodzą już do bramy, ona zawsze odmawia, pomimo, że chętnie pozostałaby jeszcze w towarzystwie stróża. I prawie przemocą wyrywa się z jego ramion; któremi on ją przy sobie przytrzymuje. Walczy wtedy podwójnie, z mężczyzną i z samą sobą, z tą bezsilnością, która ją ogarnia teraz zwykle przy zbliżeniu się Jana. Gdy przebiegła bramę i wydostała się na dziedziniec, miała wielką ochotę zawrócić się, podziękować jeszcze Janowi za ten dzień, tak czule spędzony. Ale jakiś przestrach gnał ją na górę. Była to trwoga ściganego zwierzęcia, które czuje poza sobą śmierć pewną.
Każda kobieta doświadcza tej trwogi przed swoim upadkiem. Kaśka nie była wyłączoną od tej zasady. Biegnąc po schodach, otrzeźwiała zupełnie. Jedynem jej dążeniem było dostać się do kuchni i zamknąć drzwi za sobą.
Gdy wieczorem uklękła przy łóżku, jakiś niepokój owładnął jej istotę. Zapewne, bawiła się doskonale, piła bardzo wiele dobrych rzeczy, widziała różne dziwy. Jan był dla niej bardzo „haleganckim“, a mimo to miała dziwny niesmak w swem sercu. Przytem wódka rozmarzyła ją do reszty. Prawie nie mogła podnieść ręki, aby się przeżegnać. I odurzona trunkiem, zmęczona wrażeniami dnia całego, zasnęła klęcząc, oparłszy głowę na złożonych na prześcieradle rękach. Spała tak już pierwszej nocy, gdy przybyła na służbę do Budowskich, ale spała wtedy z nadmiaru pracy i wysilenia. Dziś szukała rozrywki i zabawy, a znalazła także umęczenie ciała i duszy; który stan sprawiał jej więcej przykrości, nad tem nie zastanawiała się wcale.
Spała tylko twardo, wydając od czasu do czasu westchnienie, bardzo do jęku podobne.
∗ ∗
∗ |
Zaczęły się teraz dla Kaśki dni dziwnego niepokoju, który ogarnął nią całą. W tem zdrowem i niezużytem ciele budziła się namiętność wielka, powstrzymywana uczciwością, stanowiącą w tej dziewczynie