musi się wyrzec wszystkiego. Była w tym człowieku zaciekłość dziwna do zgubienia Kaśki, zaciekłość mężczyzny, pełnego nienasyconej żądzy. Może w głębi tej nieokrzesanej, a nawet wulkanicznej natury tlało jakieś lepsze, rzewniejsze uczucie, ale namiętność głuszyła głos serca i zwierzę rozwielmożniało swe panowanie, głusząc wrodzony, nawet najniżej postawionej klasie ludzi, pierwiastek duchowy.
Kaśka drżała z trwogi przed tem zwierzęciem, które czatowało na nią po ciemnych zakątkach, lecz z uległością istoty skazanej na zatratę nie miała siły uciekać, ani wołać o pomoc. Zresztą, gdzież miała się udać? Do pani, którą odprowadzała na schadzki z kochankiem? — do pana, liczącego polana drzewa lub ziarnka kawy?...
Modlić się nie mogła, nie umiała... zdało się jej, że Bóg odwrócił się od niej; młoda krew dopominała się także praw swoich... Szamotała się jeszcze, ale były to konwulsyjne drgania, które ocalenia jej zapewnić nie mogły. Wrodzoną uczciwość zagłuszało życie i nędzne warunki istnienia.
Piękna strona tej szlachetnej istoty zamało była rozwijana, aby mogła stanowić dość silną tarczę pokusom, które ją zewsząd otaczały. I w Kaśce było zwierzę, które budziło się pod wpływem Jana.
Podejrzenie Jana sprawiło jej boleść wielką. Skąd powstało? Dlaczego wyrzuca jej bezustannie tego drugiego, o którym ona sama nic nie wie? Nawet kilka dni temu wspominał, że to jest jakiś „cylinder“. Ach! Kaśka wie, że „cylindry nie dla niej. Nie wdawałaby się nigdy w żadne konszachty z panami.
Cóż, kiedy Jan wytłumaczyć sobie nie pozwoli i boczy się na nią, a nawet wczoraj „dobranoc“ jej nie powiedział. Może dziś przecie udobrucha go trochę.
Pani wybiera się wieczorem na zwykłą przejażdżkę, — postoi więc trochę przed bramą i porozmawia dłużej.
Zamysł jej wszakże nie udaje się wcale.
Gdy nastawiła samowar, wpadł do kuchni zdyszany posłaniec, oddając karteczkę, zakreśloną niekształtnem pismem. Nakazał oddać to natychmiast pani Budow-
Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/190
Ta strona została uwierzytelniona.