Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/202

Ta strona została uwierzytelniona.

Teraz już cała służba, przepełniająca kamienicę, wiedziała o upadku Kaśki.
Kucharka pani hrabiny bardzo wymownie przewracała oczami i usuwała demonstracyjnie brzeg swej szarej tercjarskiej sukni, gdy zmuszoną była na schodach otrzeć się o przechodzącą Kaśkę. Pokojówka, blada blondynka o podsiniałych od nieprzespanych nocy oczach, znalazła na swych zgniecionych wargach dowcipną uwagę, ile razy wysoka postać Kaśki przesunęła się po dziedzińcu. Tapicerka, jej dwie sługi, właścicielka sklepiku — wszystkie te kobiety, pełne jeszcze wspomnień występnych miłostek, dorzucały słowa pogardy, które jak grad osypywały plecy dziewczyny.
Ona szła wolno, napozór spokojna, blednąc przecież pod naciskiem tych obelg, których odrzucić wszakże nie miała już prawa.
Czuła to dobrze; te obelżywe słowa należały do niej, — z upadkiem swoim przybrała te nazwy, które dawniej byłyby wstrząsły całą jej istotę...
Nie miała prawa zaprzeczyć obelgom, właściwie siły nie miała.
Gdyby w tej duszy mniej było niezwykłej prawości, z bezczelną śmiałością mogłaby Kaśka zaprzeczyć brutalnym domysłom swych przeciwniczek. Nieraz już chciała się odwrócić i zawołać wielkim głosem „nieprawda!“ ale gdy przyszło to wykonać, siły ją opuszczały i, zwiesiwszy głowę, szła wolno, przyjmując zasłużone cierpienie.
Czuła się teraz bardzo nieszczęśliwą; względem Jana stała się nieśmiałą, i z trudnością przyszłoby jej powiedzieć, ile przykrości sprawiają jej te śmiechy i obelgi, które słyszy naokoło siebie.
Wyśmiałby ją może. Ach! nie — woli już znosić w milczeniu te upokorzenia, tembardziej, że sama na nie zasłużyła. Najwięcej wszakże cierpiała ze strony Marynki. Dziewczyna ta, do gruntu już przegniła w atmosferze kilkudniowych miłostek, szybko odczuła i zrozumiała upadek swej rywalki.
A więc i ta dumna dziewka musiała przejść wreszcie przez to!... Nie będzie więcej nosa zadzierać i jak pawica się nadymać, a uczciwością innym przed