żał ją; nagość Samsona zawstydzała ją niezmiernie; patrząc na Świteziankę, rumieniła się jak wiśnia... Pomimo swego upadku, zachowała wstydliwość dziecięcą; ta naga kobieta, spowinięta w przezroczystą siatkę, zawstydzała ją nad wyraz wszelki. Czegóż się tak rozebrała? czyż była tak biedną, że nie miała nawet koszuli? Ależ koszulę ma każdy, choćby największy biedak na świecie.
Tymczasem Wodnicki stara się ośmielić dziewczynę i proponuje jej znowu pozowanie, ofiarowując jej teraz „trzy szóstki“ za godzinę. Kaśka odmawia; skądże mogłaby znaleźć tyle czasu? a potem ona nie do tego. Wodnicki wskazuje jej Świteziankę, sądząc, że ją tem zachęci.
— Patrz, terracotto — mówi, wykrzywiając się dziwacznie, — to także ulepiłem z jednej dziewczyny, co miała więcej rozumu od ciebie. Postała przede mną parę razy, i cóż jej się stało? Przecież jej nie zjadłem, a kilka ryniów wzięła i ręce mi jeszcze całowała. Tobie chcę dać więcej, ale nie rób ceregieli, bo jak Boga kocham, buchnę taki ornament gdzieindziej, a ty gips wsadzisz do kieszeni.
Kaśce krew uderza do głowy, czemprędzej wychodzi z pracowni, nie żegnając się nawet i pozostawiając drzwi otwarte. Już na kurytarzu słyszy, jak głuchoniemy wydając dzikie wrzaski, zamyka za nią drzwi; ona ucieka z tych zimnych, białych murów, gdzie czuje się prawie nagą, tak jak ta biała, gipsowa kobieta, owinięta tylko w siatkę i ulepiona z takiej jak ona dziewczyny.
I zbiegając po schodach, wyobraża sobie tę drugą sługę, rozebraną, stojącą na środku tej sali, oblaną całą strugami białego, jasnego światła! Jakże ona mogła tak stać ta dziewczyna przed mężczyznami, wystawiając się na taki wstyd dla marnego grosza?! O! ona, Kaśka, nie zrobiłaby tego nigdy, nawet gdyby z głodu jej zamrzeć przyszło. Grzech to ciężki, a nawet nieraz słyszała, że nagich ludzi djabli za głowy chwytają. Ta dziewczyna musiała już być ostatnią z ostatnich, — żadna uczciwa dziewczyna nie puściłaby się na tego rodzaju zarobki.
Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/229
Ta strona została uwierzytelniona.