Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/243

Ta strona została uwierzytelniona.

wczyny nie rozmawiały ze sobą zupełnie. Niemniej i Kaśka dostrzegła zmianę w twarzy Marynki. I obudziła się w ich sercach wzajemna litość wielka, litość prawdziwie kobieca. Marynka z wysiłkiem chwyciła za pompę, aby utoczyć trochę wody, ale silny napad kaszlu przeszkodził jej w dopełnieniu tej pracy. Chwilę stała oparta o żelazo pompy, z głową pochyloną, z twarzą wykrzywioną od kaszlu, wydzierającego się z jej piersi. Wtedy Kaśka zbliżyła się do kaszlącej dziewczyny i, usunąwszy ją łagodnie, zabrała się do pompowania wody.
Marynka, milcząc, przyjęła tę pomoc. Ułatwiało jej to znacznie zbliżenie się do Kaśki, czego gorąco pragnęła. Kaśka, napełniwszy konewkę, odstawiła ją na bok i przysunęła swój dzbanek, który z kolei napełnić chciała. Ale i jej zabrakło siły, a serce zaczęło w niej bić tak gwałtownie, że zmuszoną była odpocząć chwilę, a nawet usiąść na studni.
Marynka pierwsza przerwała milczenie.
— Panna także coś niezdrowa — zaczęła powoli, — a taka panna była rosła i tęga, jak tutaj nastała.
Kaśka, zdziwiona, podnosi głowę.
Czyż to rzeczywiście Marynka odzywa się do niej tak przyjaznym głosem? Przyzwyczajona słyszeć od tej dziewczyny tylko drwiny i dokuczliwe żarty, nie może zrozumieć przyczyny tej zmiany. Nie wchodzi jednak w szczegóły, widzi tylko przed sobą twarz przychylną, słyszy uprzejmy dźwięk głosu i, uszczęśliwiona, odwraca się ku swej nieprzyjaciółce, zapominając o doznanych zniewagach. Jest teraz tak nieszczęśliwą, że każde słowo, wypowiedziane przychylniej, rozrzewnia ją i napełnia wdzięcznością wielką.
Marynka dostrzega wrażenie, jakie jej odezwanie się wywarło na Kaśce, nie dozwala więc upaść tej rozmowie.
— Panna bardzo się tu zmarnowała — odzywa się, zbliżając do Kaśki, — a to wszystko bez swoją głupotę. Kto widział, tak się w jednym chłopie zaprzepaścić, to zawsze taki koniec być musi!
Kaśka uznaje za stosowne obronić się przed podobnie śmiałymi zarzutami.