Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/252

Ta strona została uwierzytelniona.

Ona idzie pomiędzy nimi niepewna, drżąca, nie widząc drogi, tak oczy ma łzami zalane. Słyszy przecież wszystko, czuje każde szarpnięcie, posiada całą świadomość swej niedoli. Wiosenne słońce oblewa jej schyloną głowę, z której spływają gęste, ciemne włosy, pozlepiane przy czaszce ciemną posoką krwi. Olbrzymim swym wzrostem przerasta tłum cały i ponad tą falą głów ludzkich widnieje jej kształtna, pełna wdzięku głowa, zmaltretowana i schylona ku ziemi.
Przejeżdżający dorożkarze z głośnym śmiechem wskazują na Kaśkę, obsypując ją gradem obelg; jeden z nich nawet, dostawszy się w sam środek tłumu, uderzył dziewczynę batem po plecach.
Dlatego Kaśka doznała ulgi, gdy wtrącono ją w ciemną bramę policyjnego gmachu. Wrzeszczące żydowstwo pozostało poza bramą, czepiając się ciężkich łańcuchów i kamiennych lwów, którymi gmach jest obstawiony. Kaśkę poprowadzono na tak zwaną „inspekcję“, mającą swe gniazdo w dolnej części lewego skrzydła kamienicy.
Ciemna i brudna izba, pełna zaduchu i stęchlizny, zastawiona była cała szafami i stołami i założona masą papierów, połamanych krzeseł, pustych kałamarzy i zniszczonemi a nieużytemi paczkami gęsich piór.
Kilku żydów i dwóch chłopów, zabranych na targu, — jakaś kobieta w łachmanach, wybladła i wynędzniała, — młody, może czternastoletni chłopak w niebieskim fartuchu, — zapełniali niewielkie wnętrze inspekcyjnej izby. Przez uchylone drzwi widać było widny i czysty pokój, wyfroterowany, w którym siadywał zwykle urzędnik dyżurny.
W pierwszej izbie panowała wzorowa cisza. Sama obecność kilku policjantów zmuszała zgromadzonych do milczenia. Nawet wymowni zwykle żydzi przylepili się do pieca, czerniąc się jak plamy atramentu na sinawem tle kafli. Chłopi pozdejmowali czapki i stali pokornie, patrząc z nienawiścią czystej krwi Rusinów na pejsatych swych nieprzyjaciół. Blada kobieta dość obojętnie przypatrywała się brudnej podłodze, a terminator od czasu do czasu pociągał nosem, dając do zrozumienia, że chustkę wykluczył oddawna ze swej