I dla dowiedzenia szczerości swego zamiaru, z bocznej kieszeni palta wyciągnął rewolwer, istotnie nabity, rewolwer, który od pewnego czasu nie opuszczał go dniami i nocami całemi.
Wesoły kolega zastanowił się chwilkę. Był bardzo pijany, ale mocą przyzwyczajenia zachował pewną świadomość tego, co się wkoło niego działo. Zakrwawionemi oczami spojrzał na błyszczącą lufkę rewolweru, połyskującą w porannem słońcu błękitnawym blaskiem stali. Wiedział, że Uriel Acosta jest w prywatnem życiu dziwnie upartym, a zwłaszcza, w nietrzeźwym stanie. Jakkolwiek sam przed chwilą ze łzami w oczach dziwił się, dla czego święta ziemia ma tyle cierpliwości i nosi tak pełną wad figurę na swym grzbiecie, to przecież, gdy lufa zamigotała tuż przed oczami, zapragnął instynktowo ochronić swe życie. Z najwyższą więc łagodnością wskazał koledze spokojnie opartego o bramę policjanta i zaproponował usunięcie ze świata podobnie szkodliwego indywiduum. Poczem miał odmówić żądaną litanję i spokojnie wyczekiwać słusznie wymierzonej kary.
Uriel nie dał sobie powtórzyć po raz drugi tak niezwykłej propozycji. Postąpiwszy zaledwie o pięć kroków, wymierzył rewolwer w głowę policjanta i... strzelił. Drżąca od trunku ręka chybiła i kula, prześwidrowawszy sukno czaka, uwięzła w bramie.
Zrobił się alarm nieopisany. Przy pomocy nadbiegłych ze wszystkich stron policjantów ujęto obu artystów i zaprowadzono na inspekcję. Rewolweru jednak nie znaleziono. Uriel zręcznie rzucił go w tłum; i teraz, stojąc przed urzędnikiem policyjnym, spokojny, podziwia wspaniałe uszy pana Rimotata i zapewnia, że nosi nazwisko jednego z bohaterów wesołej opery, noszącej tytuł „Trójka hultajska“.
Sytuacja pana urzędnika stała się cokolwiek trudną. Wzburzeni policjanci tłoczyli się przez otwarte drzwi, powtarzając ciągle wyraz „attentat“, nadając całemu zajściu pozór strasznej zbrodni. Głównego dowodu, to jest broni, nie znaleziono, zachowanie się zaś obu przestępców zdradzało stan tak zwany „niepoczytalny“, co głównie odnosiło się do tak zwanego Ziomka,
Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/259
Ta strona została uwierzytelniona.