zanosił się od śmiechu wyrostek, nawet sam pan Rimotat ukrył się poza stosy książek, ażeby nie stracić swej powagi.
Tylko Kaśka nie śmiała się wcale. Przytulona do ściany, dziwiła się niepomału tej wielkiej wesołości, panującej w tych ponurych izbach, które, według jej wyobrażenia, same łzy i smutek mieścić powinny.
Gdy w kilka minut później, po spisaniu nowego protokółu, wyprowadzono aktorów, ostatnie gamy śmiechu skonały wraz z ich wyjściem, cisza i pleśń wysunęły się z ciemnych kątów, w które się skryły przed niezwykłym gościem — wesołością, jaka się z czelnością intruza w te wilgotne mury wcisnęła.
Pan Rimotat był teraz w szalenie złem usposobieniu. Uriel Acosta zepsuł mu dużo krwi swem dziwacznem zapytaniem, odnoszącem się do uszów pana urzędnika. Wyjął więc z kieszeni małe lusterko i zaczął przyglądać się tym nieszczęśliwym wachlarzom, z których jedno dostatecznie zakrywało całą przestrzeń zwierciadełka. Odbywszy ten przegląd, nakazał zawołać dalszych winowajców — i srogi, groźny, z grzywką rozczochraną, postanowił być nieubłaganym i pełnym niewzruszonej surowości.
Na dany znak przez jednego z policjantów, podniosła się z ziemi Kaśka i, drżąc z trwogi, gotowała się stanąć przed srogim obliczem komisarza. Ale policjant, opiekujący się wyrostkiem, odepchnął ją i, wziąwszy za kark swego protegowanego, zawlókł go do drzwi i wepchnął do pokoju pana Rimotata. Chłopak, skrzywiony, blady, z wypiętnowanym na twarzy występkiem i przedwczesną dojrzałością, stanął nagle przed groźną fizjognomją urzędnika, garbiąc się dziwacznie i dusząc w brudnych rękach obszarpany fartuch, który na jednej szelce zawieszony, nie zakrywał łachmanów, stanowiących odzież chłopca. Było to uosobienie nędzy fizycznej i moralnej, nędzy dziedzicznej, przekazywanej z ojca na syna, a znanej światu pod nazwą... terminatora! Chłopak domagał się swym wyglądem i wewnętrznym ustrojem odzienia, pożywienia, logicznej i odpowiedniej nauki — słowem, tego wszystkiego, co z istoty poniewieranej przez policjantów człowieka uczynić może.
Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/262
Ta strona została uwierzytelniona.