do chwili swego upadku... Powoli przecież milknie, zmrożona dziwnem upartem milczeniem, jakie panuje z drugiej strony kratki. Silny zapach miętowych pastylków, połykanych przez księdza, odurza ją i sprawia zawrót głowy. Spowiednik jej milczy, znużony tą gadaniną chaotyczną, szeptaną drżącym, urywanym głosem, nie mogąc zrozumieć jeszcze dokładnie, czego chce ta dziewczyna, wyrażająca się niejasno i tak cicho, że prawie dosłyszeć jej nie może.
Gdy Kaśka, opanowana nagle uczuciem wstydu, milknie wobec koniecznego przyznania się do winy przed tym obcym człowiekiem, który, mimo sutanny, jest przecież mężczyzną, ksiądz rzuca zwykle w takich razach pytanie:
— Co więcej?
Ach! tak! co więcej! — łatwo wymówić takie słowa, ale jakże trudno opowiedzieć to „więcej“ bez pomocy, bez dobrotliwej zachęty, koniecznej dla niewyzutej ze wstydu kobiety. I po długiem wahaniu, zdławionym głosem, naglona przez zniecierpliwionego księdza, przyznaje się do nieprawnego związku z Janem, cierpiąc w tej chwili podwójnie. Raz, w pogwałceniu tajemnicy swej hańby, — powtóre, w ciężkiem, bolesnem wspomnieniu chwil, które wtrąciły ją w przepaść niedoli i rozpaczy.
Ale nowy pocisk spada na jej schyloną głowę. To piorunujące, potępiające ją słowa, ciskane z ust kapłana. Gromi ją, przejęty cały fanatycznem oburzeniem. Obrzuca ją wyrzutami za zbłądzenie z prawej drogi, po której winna była kroczyć do końca życia. Piekło ją czeka! piekło i szatani, którym wpadła w ręce, oddając się występkom i grzechom, nieprzebaczanym, chyba po najstraszniejszej pokucie...
Ksiądz jest w swem prawie. Spełnia obowiązek gorliwie, wyprowadzony ze zwykłych, kilkugodzinnych drobnych grzeszków kobiecych tym wielkim występkiem shańbionej dziewczyny.
Pokuta i jeszcze raz pokuta!
U stóp konfesjonału osuwa się prawie bezprzytomna z bólu i głodu Kaśka. Pokuta? ale czyż ona w tej chwili nie przechodzi najsroższych męczarni? czyż nę-
Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/282
Ta strona została uwierzytelniona.