Z biedniejszemi kobietami mniej zadawała sobie trudu. Niejednę bladą i schorowaną dziewczynę odpędziła bez litości.
— U mnie nie szpital! — wołała, przyrządzając jakieś proszki i przesypując je do równo pociętych żółtych papierków.
Sznaglowa musiała pochodzić z Niemiec, gdyż nawet akcent mowy zdradzał to pochodzenie. Imiona córek, Madi i Fina, również były w użyciu tylko na wiedeńskim bruku. Skąd się tu wzięła ta kobieta, która w bardzo krótkim przeciągu czasu zdołała nabyć na własność domek i kawałek gruntu? — nikt o tem nie wiedział.
Przyszła biedna i nędzna, z dwiema drobnemi dziewczynkami i, wynająwszy domek, wywiesiła szyld z wypłowiałem okiem Opatrzności na niebieskiem tle. Pod spodem widniał napis F. Sznagiel Hebamme — to była cała jej rekomendacja.
Powoli przecież ściągnęła do siebie znaczną klientelę i, jak ludzie opowiadali, zarabiała grube pieniądze. Ukrywała wstyd i hańbę ludzką, nie wahała się nigdy przed spełnieniem zbrodni — na prawo i na lewo rozdawała zabójcze środki. Wszystko jej było jedno, co się stanie potem, byle zapłata była sowitą i z góry wyliczoną.
Niekiedy zjawiała się w domku jaka stara, siwowłosa kobieta, chcąca swe dziecię uchronić od jawnych dowodów hańby. Sznaglowa wyporządzała wtedy szybko jedną ze swych izdebek, a nocną porą wracała znów na Glinianki nieszczęśliwa matka, prowadząc ze sobą bladą i zrozpaczoną dziewczynę. Zostawiała ją na czas dłuższy, a po upływie kilku miesięcy zabierała, aby ją później w mirtowym wieńcu i niepokalanej zasłonie dziewiczej oddać silnie wierzącemu człowiekowi na żonę. I cała hańba i niedola kobieca, cały upadek kobiet i podłość mężczyzn, całe rozwiązanie komedji miłosnej mieściło się pod dachem tego domku, tonącego teraz w zieloności wiosennej. Kobieta o spokojnych, ciemnych oczach i gładko przyczesanych włosach rozsiewała stąd mord i zbrodnie, w nocy wysyłała tajemnicze pakunki pod fartuchem swej nieletniej córki, za-
Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/320
Ta strona została uwierzytelniona.