Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/321

Ta strona została uwierzytelniona.

bijała istoty żyjące w łonach swych matek; a czyniła to wszystko za stosowną opłatą, która miała w przyszłości stanowić posag jej własnych dzieci.
A dziewczyny te były to istoty zupełnie wyjątkowe. Jedna z nich, starsza, odznaczała się niezwykłą urodą, olśniewającą na pierwsze wejrzenie. Pełna, o bogatym gorsie brunetka, miała wszelkie wady i upodobania kobiet, stworzonych do upadku. Dnie całe trawiła nad książką, zanurzywszy pulchne ręce w zafryzowanej, gęstej grzywce. Lubiła chodzić boso i wąchać bez lub róże. Wypijała zwykle polewki winne, przygotowane dla bogatszych chorych, i z czystem sumieniem chrupała ich kurczaki. Czytała przeważnie niezwykłe powieści Borna, choć i tkliwe romanse angielskie w lichym przekładzie wzruszały ją do głębi. Gdy wychodziła na ulicę, stroiła się jak lalka i malowała brwi chińskim tuszem. Brzydziła się rzemiosłem matki, choć bardzo często kończyła najspokojniej ostatni tom jakiegoś romansu przy przejmujących jękach jakiej konającej kobiety. Nazywano ją Fina i niecierpiano w domu za dumę i samolubstwo. Ona wzruszała ramionami — uważała ten dom za rodzaj przedsionka do pałacu, w którym, według jej mniemania, życie jej miało upływać. Tymczasem piła wino, kradła chorym wodę kolońską, zmieniała codziennie kolory podwiązek i czytała romanse.
Madi, ta młoda dziewczynka, która gwizdała walca owego pamiętnego dla Kaśki wieczoru, była zupełnem przeciwstawieniem swej siostry. I ona zapowiadała na przyszłość niezwykłą piękność, lecz dziś było to jeszcze chude, źle wyrośnięte dziewczę, najczęściej bose i oberwane. Nadzwyczaj żywa, cały dzień czynna, pełna pomysłów, wiecznych projektów, wtajemniczona przez matkę we wszystkie sekreta, uwijała się przez dzień cały po domu, gwiżdżąc, jak konik polny. Z dziwną w tak młodem dziecku energją zajmowała się choremi, dozorując je, przepisując djetę, a nawet środki uzdrawiające. Sznaglowa ufała zupełnie córce, w trudnych jakich wypadkach przywoływała ją do pomocy, a gdy wychodziła z domu, uspakajała wszystkich słowami:
— Madi zostanie przy was.