Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/325

Ta strona została uwierzytelniona.

przynosząc w płachcie źle odżywione, brudne i smutne dzieci. Sznaglowa przecież nie robiła im nigdy w tym względzie żadnych wymówek. Rzucała przelotne spojrzenie na te drobne, wynędzniałe istoty, które milczeniem swojem skarżyły się przecież boleśnie, i odprawiała szybko kobiety, uiściwszy im zapłatę. Dla niej wystarczał fakt, że dziecko żyje. Była jednak bardzo przezorna i nie płaciła nigdy należności z góry, przewidywała fakt śmierci dziecka, zdarzający się na dziesięć najmniej sześć do siedmiu razy. Wówczas obliczała skrupulatnie dnie, umiejąc z nadzwyczajnym sprytem wyciągnąć z chcącej ją oszukać chłopki całą prawdę. Ona przecież nie zawiadamiała o tej prawdzie osoby, opiekującej się zmarłą dzieciną; — ta biedna istotka spała nieraz dawno pod mogiłką, gdy pensja, płacona za jej utrzymanie, powiększała sumę posagową Madi lub Finy. Historja o prawdzie i oliwie nie sprawdziła się pod dachem tego domu — wszystko się to kryło z dziwną przebiegłością. W nocy wyrzucano trupy noworodków w rowy, okalające Glinianki; nierzadko umierała kobieta sina i zgangrenowana, straszny dowód nadużycia trującego środka; bito i głodzono żyjące istoty, za które matki płaciły grosz ciężko zapracowany; wysyłano dzieci na zagładę i śmierć pewną do nędznych chat, przepełnionych zabójczymi miazmatami i wilgocią; targowano mięsem żywem w postaci mamek, trzymanych na uwięzi przez ów „dług“ tradycyjny, — a mimo to cicho było i spokojnie dokoła tego małego domku.
Bez kwitł biały i niepokalany, zaglądając do drobnych okienek, poza któremi działy się te straszne rzeczy. Dokoła drzewa szumiały, potrząsając młodziutkimi liśćmi, a ptaszki świegotały przy wschodzącem słońcu.
Zdawało się, że jest to jakiś odrębny, zaczarowany światek, wolny od wszelkich przepisów policyjnych, wyrzutów sumienia i myśli o kryminale. Sznaglowa na wzmiankę o c. k. policji uśmiechała się dwuznacznie, a Madi gwizdała wtedy z całą zapamiętałością i piękny i poważny hymn, grywany przez Burgmusick.
Kaśka powoli wpatrzyła się i przyzwyczaiła do tego, co ją otaczało.