nogi, taczając się jak pijana. Nie widziała już postaci mężczyzn, otaczających ją dokoła. Ciemniało jej w oczach, wszystko kręciło się przed jej wzrokiem. Nagle wyciągnęła ręce i bez jęku, bez krzyku, osunęła się znów na wilgotną ziemię, tuż u nóg policjanta, trzymającego na rękach trup jej dziecka.
W tej samej chwili drzwi domu, sąsiedniego z domkiem Sznaglowej otworzyły się i wyszedł z nich komisarz, a za nim doktorzy. Dwóch urzędników opóźniało się jeszcze w głębi sieni, zasięgając bliższych informacji. Komisarz pierwszy dojrzał leżącą na środku drogi Kaśkę. Szybko zbiegł po schodach i stanął obok zemdlonej. Kilku policjantów zbliżyło się powoli. Komisarz porwał zimną i sztywną rękę Kaśki i szarpnął nią mocno. Obszarpane futerko zsunęło się z kobiety, odsłaniając jej nagie ramiona. Twarzy widać nie było, gdyż Kaśka leżała zwrócona twarzą do ziemi. Blade, wielkie uszy komisarza zabarwiły się różową barwą i poruszyły się wachlarzowato. Pan Rimotat zwietrzył zwierzynę i tak łatwo puścić jej nie chciał. Kto wie, podobne wykrycie może stanowić niezłą kreskę w spodziewanym awanse. Blade swe oczka przenosił bezustannie z martwych zwłok dziecka na leżącą na ziemi kobietę. Rzec można, że szukał pomiędzy niemi jakiegoś podobieństwa i z tych dwóch nieruchomych ciał chciał wyciągnąć łącznik, jakąś spójnię, któraby go naprowadziła na dobrą drogę.
Jeden z policjantów pochylił się nad Kaśką i dotknął się jej ramiona. To młode, zanędzone stworzenie budziło w nim litość wielką. Zapragnął ją ocalić, jakkolwiek węchem sobie właściwym odgadł całą prawdę.
— To jakaś pijaczka, panie komisarzu, trzeba ją wziąć do furdygi.
Ale pan Rimotat wstrząsnął głową.
Nie! Ona nie była pijana ta wielka dziewczyna, padająca wśród dnia białego już pod nogi komisji rewizyjnej i całej zgrai policjantów. Było w tem coś innego, coś wiążącego się z tym trupem dziecka, znalezionym przed dwoma godzinami w dole tuż koło cegielni. Chłopcy, bawiący się sypaniem szańców, odkryli zczerniałe ciało, źle przysypane ziemią, i zanieśli
Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/347
Ta strona została uwierzytelniona.