Strona:Gabrjela Zapolska-Kaśka-Karjatyda.djvu/351

Ta strona została uwierzytelniona.

zbity przez swego pana, a wyjący za ręką, która go do krwi chłostała.
I wreszcie przyszła noc, która miała uciszyć ten jęk i kazać zamilknąć wołającym ustom. Posługaczka, czuwająca zwykle przy Kaśce, zmęczona, usnęła twardo w przeciwległym kącie sali. Kaśka więc leżała sama opuszczona od wszystkich, tak wycieńczona tą długą walką z życiem, że nie pozostawało jej więcej sił opierać się śmierci. Niepewne światło lampki migotało opodal. Reszta sali tonęła w cieniu. Kaśka leżała prawie nieruchoma, tylko ręce odzyskały nagle władzę. Zdawała się niemi odpychać coś, co się cisnęło ku niej, coś widocznego tylko dla niej samej... Oczy otworzyła szeroko, a z piersi jej dobywał się jęk chrapliwy, rzężący, ten ostatni oddech martwiejącego ciała.
Na twarz jej zdawała się spadać zasłona z szarej krepy, wydłużając rysy, zaostrzając nos i brodę. Wychudłe policzki wpadały coraz więcej, tworząc głębokie doły w obu stronach twarzy. Włosy nawet traciły połysk i stawały się coraz bardziej matowe, a oczy szkliły się jakby emaljowaną powłoką. Wszystko zamierało powoli, szarzejąc i blednąc; kobieta powoli przetwarzała się w zimną, zlodowaciałą bryłę, niezdolną do spełnienia ani dobrego, ani występnego czynu.
Nogi prostowały się same, zlodowaciałe, z wyciągniętemi stopami, już zupełnie bezwładne i zimne. Ręce tylko, wychudłe, cienkie jak ramiona szkieletu, poruszały się w powietrzu krótką chwilę. Poczem opadły na łóżko, wydłużając się wzdłuż ciała, przybierającego już bezwiednie kształt odpowiedni do włożenia w trumnę. Kaśka konała.
W pustej, ciemnej sali nie było nikogo, ona jedna żyła tu jeszcze, jeśli to życiem zwać było można. Na ścianie czernił się krzyż drewniany, występujący chwilami w migotliwym blasku lampki. Ale Kaśka nie widziała tego krzyża, nie widziała już nic zgoła.
Usta jej tylko poruszyły się jeszcze i cichy, ledwo dosłyszany szept wybiegł z jej zbielałych warg:.
— Janie! Janie!
Potem pozostała już sztywna, nieruchoma, straszna zielonawą bladością trupa, którego rozkład za-