Z kim innym zrobiłabym to coup de maitre — to zgrzytnięcie klucza, tę niby trwogę przed nim, przed sobą...
Ale przed tem obałamuconem tak prędko dzieckiem nie warto!
W kilka minut posłyszałam, jak Ali wychodził. Ja tymczasem badałam siebie przed lustrem.
Byłam bardzo en forme. Oczy me ślicznie błyszczały, tak, jakby Ali nie odszedł z kwitkiem. To jest, przypuszczam, żeby tak błyszczały... bo właściwie nie wiem, czy... Słowem, byłam zachwycającą.
I czując to, czy zapragnęłam, aby mnie ktoś całował, czy chciałam kogoś całować?...
Nie wiem!...
Nie wiem!...
Podniosłam moje obnażone ramię, z którego spływały fale muślinu i koronek.
I ucałowałem je.
Ja!
Tak.
Ale jak!... Wpiłam swe usta w pachnące ciało. Wgryzłam się w nie do nieprzytomności.
Stuk bramy na dole obudził mnie.
To Ali wychodził.
Czy wiesz, ten hałas przywiódł mnie do równowagi. Jednym susem byłam w salonie u otwartego okna. Wezbrała we mnie wesołość złego stworzenia, które się napiło młodej krwi.
Chciałam jeszcze zobaczyć Alego, jak będzie ogłupiały wlókł się pod murami domów.
A może zacznie chodzić pod oknami i smętnie znów spozierać.
Och, gitara!...
Przegięłam się wpół, półnaga i mimowoli zgorączkowana. Ali stał na trotuarze, jakby się wahał, co począć.
Rozkoszne zadowolenie triumfującej kobiecości przenikało mnie całą.
— Co zrobi? Co zrobi?... Już go ogarnia fala ideałów... Och! Święta Klara, święty Franciszek — aniołowie — cała katarynka...
Czułam moje zęby, białe, błyskające w przestrzeń, ciało przegięte jak pantery, opatrującej ofiarę...
Dobrze mi było.
Nagle Ali odwrócił się i zaczął szybko iść w stronę przeciwną, jak ta, w której mieszkał. Byliśmy bowiem prawie sąsiadami. Niedaleko na rogu ulicy była stacja dorożek i ta stanowiła rozpacz mojego życia. Ku niej to pędzi, jakby gnany
Strona:Gabrjela Zapolska-Kobieta bez skazy.djvu/046
Ta strona została przepisana.