Czego właściwie chce, nie wie, ale powtarza aż do samego Palace Hotel:
— Panie Boże! Daj, ażeby ten... ten...
Kobiety bowiem zawsze w trudnych sytuacjach miłosnych czepiają się sfer niebieskich, szukając tam odpowiedniego sukcesu.
A im sprawa bardziej zawikłana i przeciw właśnie owej moralności, naznaczonej z góry — modlitwa jest tem żarliwsza i prawie przechodząca w imperatywny ton.
Bo taka jest logika kobiet w sprawach miłości.
Więc „gabinet“.
Najbanalniejszy, jaki sobie można przedstawić. Dwa duże lustra, cztery obrzydliwe obrazy, przedstawiające blondynkę, brunetkę, szatynkę i rudą. Wszystkie te pokusy Św. Antoniego, odpowiednio obnażone do pasa, zafryzowane i dobrze podkarmione. Dalej kilka prospektów na ścianie. Jakieś tatrzańskie sanatorjum przekomicznie reprezentuje góral z kieliszkiem wody w ręce. Kładzie to pewną krajową nutę w atmosferę ogólnoludzką restauracyjnej nory. Poza tem nic nie odda banalności smutnych kelnerów i niekształtnych dwóch zmęczonych sof, pokrytych wełną aksamitu. Biedne, rude pianino odpoczywa w kącie.
Stół wyciągnął swój grzbiet cierpliwie pod jarzmo kanapek, kawioru, cytryn, przystawek. Kilka bukietów więdnie przedwcześnie i kona. Pod ścianami przylepione senne postacie dwóch kelnerów i piccola o twarzy kretyna. Wszyscy trzej mają rozpaczliwie długie spodnie, spadające im w rozlicznych fałdach na płaskie stopy proletarjatu. Elektryczność ujawnia jakoś dziwnie nędzę tła i poszczerbienie serwisu, zużycie portjer, brud sufitu. To jest banalne i brzydkie. Odrazu odczuć można, iż girlandy miłosnych słów i dreszczyków nie mogą tu znaleźć odpowiedniego nastroju. Nic w tem niema z tego, co musiała mieć w sobie jakaś loggja, na której przedziwne, białe palce rozmaitych madonn muskały ciemne róże i aksamit strojów klęczących u ich kolan rycerzy. Woniały ogrody róż, tuje, poważne czarną barwą, dawały im tło świątynne. Przez marmurową balustradę przerzucona purpurowa, aksamitna draperja wlokła się aż do stóp siedzących kobiet. Splatały się i rozplatały palce, usta, serca... Niezaspokojona ciekawość wzbudzała niepokój, graniczący z rozkoszą. Zachodzące słońce rzucało na wszystko gorące, złote oświetlenie. Kobiety były