sposób. Przeważnie trzyma się odsunięta od stołu, wargę ma wydętą, biust naprzód podany. Od strony Halskiego przebiega po niej jakby dreszcz. Tłumaczy to sobie fizyczną odrazą, jaką budzą w niej reminiscencje jego zbliżenia się do innej kobiety.
Rzuca przez zęby:
— Ach! Jakie nudy!
Halski się dziwi.
— Tu, wśród wesołości?
— To wesołość?
— To więcej niż wesołość! Prawie szał.
Oboje wykrzywili się ironicznie. Odwróciła się twarzą ku niemu:
— Wstrętne!...
— Po cóż pani tu siedzi?
Rzuciła przez zęby:
— Gdzież pójdę?
— A! Więc tak... z nudów — z braku czego innego...
— Tak! — odparła twardo — z braku czego innego!
Uczuła, iż jest gotów, aby zadać jej jedno z tych pytań, któremi zwykł wyprowadzać ją z równowagi.
— A gdyby dane pani było przeżyć jakąś wielką, wspaniałą, klasyczną rozpustę, czy rzuciłaby się pani w nią?
Milczała chwilę.
Ogarnęła sytuację. Nie chciała mu się wydać tak skromną, że aż beztemperamentową. Lękała się również być przed nim spragnioną Messaliną...
Zasłoniła się zagadką.
— To jest rzecz moja! — odpowiedziała, starając się głosowi swemu nadać bardzo zmysłowe brzmienie. Równocześnie jednak przyoblekła twarz w wyraz prymitywnej boskości.
— Tak będzie najlepiej — myślała.
Lecz on zaczął śmiać się nieprzyjemnie.
— Pytanie za silne dla pani — nie wie pani, co z niem począć! Zapomniałem, że pani nie potrafi być ani na chwilę żywiołową. A to jedno coś warte — poza tem nic.
Wyprostowała się z godnością.
— To jedno?
— Tak — w dziedzinie miłości.
— Och! Ciągle ta miłość!...
— Jesteśmy obecnie na tej ścieżce. Po to się tu zeszliśmy. Zdaje mi się przynajmniej. Po to te panie wybrakowały stąd swoich mężów, ta panna swą matkę... Jeżeli się zejdziemy na posiedzeniu jakiegoś komitetu, organizującego coś tam dla... społeczeństwa, to mówić będziemy inaczej, tak samo w dyskusji nad twórczością w jakimś kierunku. Lecz dziś bądźmy szczerzy. Jesteśmy po to, aby krążyć dookoła miłości, więc...
Strona:Gabrjela Zapolska-Kobieta bez skazy.djvu/077
Ta strona została przepisana.