w sobie jakieś lubieżne Dostojeństwo haremowych, zrezygnowanych istot, lub zmęczonych upałem Włoszek.
Były inne i nowe.
Mężczyźni, początkowo zdziwieni, wprędce zrozumieli to przetworzenie się, i oni stali się o wiele subtelniejsi i bardziej rafinowani w sposobie uzewnętrzniania nowych nastrojów. — — Tak Redaktor, jak Ottowicz, a zwłaszcza poseł do parlamentu, zaczęli być dumno pokorni i rezygnowali ze swych, dotychczas uzurpowanych sobie wyższości, z elegancką rezygnacją. Wystarczyło rzucić okiem na widok, jaki przedstawiał salon Reny po kolacji.
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
Na puszystej podściółce dywanu rozrzucono nieprzeliczoną ilość poduszek o barwie i kształtach tak różnych, aż zaciekawiały wyglądem swoim. — Były tam poduszki atłasowe, spłowiałe, pokryte kwadratami gipiury, przywiązanemi węzłami wstążek do końców poduszki. Były inne surowe, angielskie, z białego płótna, zaledwie poznaczone zygzakiem haftu. — Były także orjentalne, purpurowe lub barwy ametystowej, aksamitne, drogocenne — haftowane złotem, srebrem w hieroglify i dziwne znaki. — Te odcinały się od lekkomyślnych, pustych poduszek, zrobionych z gobelinów, na których pastelowe pasterki słuchały miłosnych gruchań pastelowych pasterzy. — Lecz już serja czarnych kaukaskich poduszek, zasianych haftami, wywodzonemi cienkim, jedwabnym sznureczkiem, poznaczonych masą naiwnych kanarków, kładła nutę trochę barbarzyńską w ten cały amalgamat wdzięcznych tonów, falban, koronek, wstążek i srebra.
Na tych poduszkach, na dywanie, wprost na ziemi, leżało niemal całe towarzystwo. — Po środku stały przybory do czarnej kawy, starotureckie stambulskie filiżaneczki z czerwonej glinki, inkrustowane złotem, lub na podstawkach z miedzi czareczki porcelanowe, białe o błękitnych, delikatnych żyłkach. — Rozmaite likiery, butelki Martela, przejrzyste, maluchne, prześliczne kieliszki o długich nóżkach, jakby kwiaty barwne i mieniące się, tonęły w porozrzucanych dokoła kwiatach.
Czyniła to Rena — która snuła się wzdłuż odpoczywających gości, rzucając na nich liljowe kiście rododendronów i purpurę liści porwanych gladjolusów. Kobiety śmiały się ku niej z wdzięcznością, czując, iż za jej to sprawą dane im było przez chwilę być pięknie kochanemi i pożądanemi. — Mężczyźni śledzili ją z uwielbieniem. Mimo wszystko — była ona zawsze dla nich niedostępna i daleka.