Opadła po prostu ze zgrozy. Uczuła się nagle prześwietloną i przejrzaną na wskróś. Uczyniono to brutalnie i dano jej odprawę jak policzek.
W tej chwili znienawidziła Halskiego.
Kto wie, czy i on jej nie znienawidził.
Ścierali się wzrokiem i wpajali się w siebie z furją.
Nie było to dwoje możliwych w przyszłości kochanków, lecz dwoje istot, walczących o szmat jego wolności, na który ona czaiła się z ostrożnością i przebiegłością indjanina, a on warczał i bronił jej na wzór drażnionego tygrysa w klatce, któremu chcą zabrać kawał gnijącego żarcia. Nienawistna walka dwu płci rozpętała się w całej pełni.
Rena porwała za stojący pod jej ręką kieliszek szampana i wychyliła go duszkiem. Nie wiedziała, co robi. Uczuła gwałtowny ból w samym tyle głowy. Czerwone płatki wirowały przed jego oczyma.
Przywołała Alego.
— Ali! Nalej mi jeszcze wina!...
Kaswin z całą radością uczynił zadość temu żądaniu. Poskoczył z błazeństwem i wypełnił jej kieliszek. Halski śledził jej zdenerwowanie z zajęciem. Bardzo łatwo uspokoił się i powrócił do równowagi. Winszował sobie nawet, iż tak zuchwale pochwycił okazję postawienia jasno owej kwestji małżeństwa.
— Będzie teraz wiedziała, czego się trzymać — myślał.
Pragnął jednak nawiązać znów kontakt z Reną. Czuł ją gniewną. Nie rozumiał, że kobieta ma dwa rodzaje gniewu. Ten, który boli i który tylko drażni naskórek.
Widząc, że pije drugi kieliszek szampana, odezwał się prawie przyjacielsko:
— Niech pani nie pije...
Chciała mu odpowiedzieć, gdy Maryla zwróciła się ku niej z interpelacją:
— Reno! Przyznaj, czy nie mam racji? Ci panowie wiecznie zajmują się kobiecą urodą, ale nas to nudzi. Pomówmy o typie męskim, który jest uosobieniem piękności. Zaraz usłyszymy słynne zdanie, iż mężczyzna nie potrzebuje być pięknym!...
Mówiła dziwnie płynnie, czerpiąc w swej gniewnie podrażnionej ambicji chęć zemsty na mężu politycznym, który, mając postawę i dystynkcję, był „suto szpetnym“, jak mawiano w XV. wieku.
— I niech każda z nas określi swój typ...
Panna uświadomiona zaczęła radośnie klaskać w ręce.
— Tak... tak... ale niech będzie szczera. Ja zaczynam!...
Zrobiła się nagle dziwna cisza. To było niespodziane.
Strona:Gabrjela Zapolska-Kobieta bez skazy.djvu/100
Ta strona została przepisana.