Niewolnice milczące na tym punkcie, o których gust nigdy się nikt nie pytał, które miały zadawalniać się zawsze rolą podnoszenia rzucanych im chustek — miały wreszcie wypowiedzieć się i określić także swe ukryte upodobania.
Panna uświadomiona zwinęła się w kłębek, nakształt małej, czarnej pantery.
Była dziś w czarnym atłasie, który podnosił jeszcze wężową smukłość jej postaci. Ogromny, purpurowy mak wiądł u jej gorącego gorsu, spalonego żarem wyczekiwania. Z pod przysłoniętych rzęs zaczęła mówić:
— Twarz ściągła, wybladła, o skośnych, zielonych źrenicach, na które kątowo opadają powieki. Ust prawie ani śladu. Coś z apasza, coś ze zbrodniarza, coś z księdza, zmęczonego długim postem i czuwaniem. Słowem Lorenzaccio Musseta... zohydzony i zachwycający. Oto wszystko.
Redaktor syknął przez zęby.
— Literatura!...
Panna uświadomiona odparła żywo:
— Pan także żywo fabrykujesz literaturę. Wszyscy ją fabrykujemy. Pan żyjesz z niej, a ja żyję nią. Tu jest różnica.
Ottowicz był pogrążony. Blondyn, dość zażywny, o twarzy imperatora, przystrojonej melancholijną brodą, był raczej typem ofiary apasza, a nie apaszem samym.
Kobiety uśmiechały się złośliwie, rade z wystąpienia śmiałego dziewczyny. Ona napawała się triumfalnie zmieszaniem kochanka. Wpiła pazury w atłas poduszki i rozdzierała go.
Nuciła cicho:
U więziennych stoję krat,
Wiem, czuję słyszę, że tam
Czeka mnie z stryczkiem kat.
Lecz już Maryla zwracała się ku Renie, prosząc ją, aby ona objawiła swój „typ“. I teraz wszystkie oczy wpiły się w postać i twarz tej kobiety, którą jedni nienawidzili, drudzy pożądali. Podniecenie zmysłowej atmosfery, dreszcze, wywołane winem — słowem, upojenie i podwyższenie diapazonu mogło wywołać szczerość.
Nie napróżno, mieniąc się bez skazy, drażniła tem i wyzywała miłość własną kobiet i lubieżną ciekawość mężczyzn.
Rozpłomienione nagle jej policzki i świecące źrenice zwiastowały, że i ona uległa ogólnemu podnieceniu. Spodziewano się po niej wiele, jakiegoś odruchu szczerości. Suggestjonowano