immoralista. Najniebezpieczniejsze pod słońcem stworzenie. Poszukała w swej myśli coś, czemby go przybić mogła.
— Wie pan co? — rzuciła niedbale — czy nie dobrze byłoby pogodzić się z mężem?
Wytrzeszczył oczy zdumiony.
— Jakto? Z czyim?
Swawolny, przeciągły śmiech przepoił ją całą.
— Przecież nie z mężem pańskiej żony! Z moim własnym! Z panem Bohuszem!...
Cieszył ją podwójny spadek jego humoru.
Przerwany proces, więc brak honorarjum, dalej ten mąż, wkraczający nagle w podbójcze zamiary...
— Przecież pani się z nim rozwodzi! — wybełkotał.
— Ach, panie! Jakże pan mało zna kobiety! Dziś się rozwodzimy, nienawidzimy, gotowe jesteśmy wynająć zbira, któryby zakłuł takiego pana na rogu ulicy... Na drugi dzień, co mówię — czasem w kwadrans, w pięć minut, konamy z pragnienia, aby połączyć się z nim na nowo.
— Daruje pani, ale to chyba czynią kobiety, których nie można brać na serjo!
Porwała się nagle i zaczęła ze swawolą dziecka rozrzucać dokoła siebie kwiaty i poduszki. Radość jej wzmagała się. Teraz przez wszystko przebiła się myśl, jaką niespodziankę urządziłaby Halskiemu, gdyby tak nagle ujrzał ją w najlepszej zgodzie opartą na ramieniu męża.
— Wściekłby się ze złości! — myślała błyskawicznie — tem bardziej, że taki Bohusz jest tak bardzo dekoracyjny... o wiele piękniejszy od Halskiego i bardziej mężczyzna. — Byłaby to znakomita zemsta... tak... tak...
Zapomniała zupełnie o „adwokacinie“. On zaś ze swej strony patrzył na te nagłe jej wyskoki temperamentowe, jak na coś niepojętego. Miał w życiu do czynienia z doskonale unormowanemi kobietami burżuazji. Raz jeden tylko zawiązał romansik z młodą cyrkówką, która, ile razy się upiła, robiła tego rodzaju wyskoki, jak Rena. Czyżby ta jego klientka była także pijana od samego rana?...
I nagłe zapytanie Reny — zrobione bezwiednie — prawie bez jej woli, utwierdziło go w tem przekonaniu.
— Może się pan ze mną napije koniaku?
Popatrzył na nią z większem jeszcze zdziwieniem, a potem powstał, zbrojąc się nagle w honorowy obowiązek.
Nie powinien był korzystać z chwili podniecenia tej damy. Zdawało mu się bowiem, że z wielką łatwością przyszłoby mu stać się panem sytuacji. Lecz on miał inne pojęcie o podobnej
Strona:Gabrjela Zapolska-Kobieta bez skazy.djvu/124
Ta strona została przepisana.