Ottowicz, który zajmował się bardzo jedzeniem przyzwoitem raków, wybełkotał:
— Nie rozumiem.
— Tak — odparła Rena — naprzykład pan Halski, gdyby kochał, nie kochałby naprawdę, on byłby chory erotycznie, nic więcej.
Halski odsunął się od stołu i patrzył przez chwilę na Renę z pod ronda swego kapelusza.
— Mam Pani dać jedną radę! — zaczął.
— Proszę!
— Niech Pani nie wychodzi poza ramy dla pani nakreślone...
— To jest...
— Pewnej melancholijnej pruderji. Zgadza się ona z pani rysami i linią postaci. Najlepiej zatrzymać całokształt.
Rena uczuła się dotkniętą.
— Dziękuję, że się pan troszczy o mój całokształt! — odparła. — Co do mnie nie mogę się Panu odwdzięczyć podobną uwagą, gdyż jest mi to obojętne, w jakich się Pan przedstawia zarysach.
On roześmiał się swobodnie.
— Doskonale to pojmuję! — odparł. — Dla mnie również całokształt mężczyzn nie wiele ma intesesu. — Widzi pani — w świecie erotycznym mężczyźni nabierają tylko wartości od kobiety, przy której się znajdują. Tak! Tak! Mężczyźni bowiem zaczynają się liczyć od takiego... Buonarottiego, Bayarda, Lorenzaccia, Aretina, Króla Słońca, Casanowy i t. d. — Tacy pokrywają blaskiem postacie swych kochanek. — Ale reszta!...
Niech mi pani wierzy, ma tylko ten blask, jaki bije na nich od kobiety, którą kochają.
Rena rzuciła mu ironicznie:
— Stąd Pan szuka zdobywania kobiet o coraz wyższej wartości.
Halski ukłonił jej się.
— Tak pani!
Lecz Rena zamiast czuć się rozbrojoną tym hołdem, jaki on jej właściwie składał — zapamiętała się jeszcze więcej w swem uniesieniu.
Przed jej oczyma stanęła nagle z całą dokładnością szpetota otoczenia Weychertowej, to dziecko zamorusane, ta kobieta o olbrzymim, obwisłym biuście, zdolnym rozpłomienić wygłodniałego żołnierza — biuście, który pokrywał pustkę duszy i umysłu tej kobiety.
— Jednem słowem... baby! — zaopiniowała ze wstrętem.
I gruntując się na tym terenie, z całą, na jaką ją było stać, pogardą rzuciła:
— Nie zawsze Pan hołdował tym zasadom.
Strona:Gabrjela Zapolska-Kobieta bez skazy.djvu/139
Ta strona została przepisana.