mienie i równocześnie napoiło słodką rozkoszą. I w jego twarzy odbiło się coś doskonalszego, coś bardziej uduchowionego, jakby refleks łagodnego bólu, ściągającego smutnie jej drobną twarzyczkę. Chciał coś powiedzieć, porzucić szablon, podziękować jej za tę minutę żywego odczucia, szlachetnego wzburzenia — lecz ona znikła, jak umieją znikać wytwornie i dyskretnie kobiety, dotknięte, do głębi całej swej istoty.
Jest to specjalny sposób odejścia, to jakieś jakby zgarnięcie dookoła siebie delikatnego, nie ujętego welonu, poznaczonego światełkami, welonu mglistego, smutku śmiertelnej rezygnacji. Jedynie tylko bardzo wykwintne i niepospolite kobiety potrafią tak „odejść“ — bez słowa pożegnania, a żegnając się tem milczeniem stokroć wymowniej, niż całym potokiem słów.
Poza niemi pozostaje jakby smuga, jakby mgła, jakby dech.
Taka kobieta, choćby nawet przed chwilą tarzała się naga na podścielisku swych rozpuszczonych włosów z całą rozpustą i rozpasaniem nimf Aldobrandiniego, z galerji włoskich — jeśli tylko zraniona później duchowo przez kochanka, umiała odejść w piękności — tak odejść, jak odeszła Rena — jest ocalona. Zatarła bowiem wrażenie niekorzystne techniki zmysłowej miłości, zwykle nader dla kobiety niebezpieczne, a natomiast pozostała w jego pamięci, jakby owinięta delikatną idealnością...
Jakkolwiek Rena nie oddała się Halskiemu — lecz już odsłoniła przed nim gorzej niż swe poddanie się.
Odsłoniła niepokój żądzy — niezaspokojonej i proszącej — więc tem samem pozbawionej uroku niedostępnej królewskości.
Zbyt wytrawnym był w sprawach miłosnych, ażeby nie zrozumiał, co ją przywiodło i nie wyczuł istoty jej pomieszania, z jakiem przed nim stanęła.
I coś w nim drgnęło i przeraziło się. Nasycony obecnie leniwą powolnością Weychertowej, która wyznawała zasadę ne demander jamais — et ne refuser jamais — pasł zupełnie dowolnie i jedynie według własnego upodobania żądzę swego ciała. Nie pragnął więc posiąść Reny i ta strona ich stosunku pozostawiała go zimnym i obojętnym.
— Natomiast — wykwitało w nim to coś, czego nie zaznał od swych lat najmłodszych — jakieś pragnienie tęsknicy — jakieś dążenie do przejścia choćby koło wierności czystej, ci-