Strona:Gabrjela Zapolska-Kobieta bez skazy.djvu/203

Ta strona została przepisana.

drobne usługi nabierały właśnie przez ten wdzięk ogromnej ceny i wagi — a z rzeczy niezmiernie prozaicznych stawały się prawie pięknemi...
Nie spotkał nigdy takiej kobiety, któraby umiała w miłość i całą jej sferę przelać rasowość swego ciała i duszy.
Czasem, złudzony jakimś patrycjuszowskim wyglądem, wprowadzał w swe życie erotyczne stworzenie wyniosłe, od którego spodziewał się także wyniosłości wrażeń. Lecz oto przybycie na schadzkę w sportowych, amerykańskich bucikach, zajęcie miejsca na sofie, okrytej czarującą, perską makatą, w tych właśnie butach, o szerokich, aroganckich, nie kobiecych formach — wystarczało, aby zetrzeć iluzję chwil miłosnych.
Inna, mająca profil Katarzyny Sforzy, według portretu Piotra Cosimy — tę delikatną pobożność rysów, oprawnych w złoty puch trefionych włosów — czarowała go jakimś renesansowym urokiem. — Gdy przybyła wreszcie do jego mieszkania, odziana w czarny aksamit, posadził ją na fotelu, obitym resztkami wspaniałego ornatu, może z czasów Juliusza II. — Lecz w uszach tego sobowtóru, córki Sforzów — widniały ogromne, bankierskie kolczyki — bardzo kosztowne, bardzo nowoczesne i bardzo „żadne“. — Szafiry okolone brylantami. — Kolczyki metres, aktorek lub żon tych, którzy do pieniędzy doszli. — Ukląkł przed nią nabożnie i na dłoni podał jej przecudne zausznice z filigranu weneckiego, stare, wiekowe — osypane bielą pereł i drobniuchnym deszczem zielonych, cudownie emaliowanych listeczków.
Wzięła ten wykwint artyzmu i przyglądała się mu w milczeniu.
— Włóż je... — prosił.
Lecz Sforza wydęła usta wzgardliwie.
— Dziękuję ci — moje się lepiej świecą!
Zerwał z nią dnia następnego.
Lecz wiecznie głodny — rozpoczął nowe poszukiwania. I zapadał coraz gorzej.
W sypialni jego, jak w kalejdoskopie, zjawiały się szeregi kobiet, a on z jakąś rozpaczliwą furją wyrzucał je bez względu na ich fizyczne i duchowe dane. — Jedne rozpraszały się bezustannie, inne znowu przybierały maskę tajemnicy, a pod tą tajemnicą kryła się najczęściej pustka i głupota. On przecież instynktownie wyczuwał to odrazu i szedł dalej, schodząc coraz niżej. — Wreszcie spadł do owego pożądania tylko żywiołowego i uczynił sobie z niego przykazanie życia. Zaczynały mu wystarczać cielska Weychertowej i nie robił jej już scen, których ukrytą przyczyną było rozrzucenie na środku sypialni zdeformowanego gorsetu z wypoconego batystu. — Rezy-