Strona:Gabrjela Zapolska-Kobieta bez skazy.djvu/222

Ta strona została przepisana.

wyższym, uczuciowym nieładzie i rozterce. Było to oddanie się tak zupełne, tak zdanie się na łaskę i niełaskę — takie zaparcie się dobrowolne, ekstatyczne, sięgające największych głębin — iż więcej od kobiety nikt żądać nie mógł i nie śmiał.
Przed jakimś tronem, wszechwładztwem, jakąś siłą i przemocą padała w proch jej władza i rozścielała się całunem.
Czekała.
Lecz było to napróżno.
Halski blady, z twarzą zacienioną — prawie stary — podniósł się z miejsca i odsunął w cień.
— Powstań pani! — wyrzekł, nie patrząc na nią. — Powstań! Proszę! To są królewskie dary! Ja nie jestem ich godny.
Zaczęła szukać kontaktu jego oczu, nie znalazła — zmartwiała spytała zbielałemi usty.
— Jakto? Dlaczego?
Opancerzył się surowością głosu. Wygnał z niego nawet naloty smutne.
— Pani mi przynosi zbyt wiele! — wyrzekł twardo. — Nieskazitelność swych uczuć, swych zmysłów. Jesteś tak piękną, jak tylko może być piękną kobieta w uniesieniu miłosnem. Co ja pani dam w zamian? Rutynę miłosnej ekstazy — wydoskonalenie w szkole miłosnej zmysłowości. Gdy przejdzie pani uniesienie i rozpętany głód wrażeń erotycznych, będzie pani miała do mnie żal straszny, że to tylko przezemnie zeszła pani ze swego tronu, na którym, bądź co bądź, z taką wyniosłością doskonałą trzymała się pani dotąd. I będzie mnie pani nienawidziła!
Porwała się z ziemi, wybiegła ku niemu.
— Nigdy!
Cofnął się jeszcze więcej, jakby w obronie.
— Będzie mnie pani nienawidziła — powtórzył z całą siłą. Ja to wiem, ja to czuję, a ja tego nie chcę!
Przerwał mu krzyk Reny, nie krzyk, ale skowyt raczej, od głębin jej tak tajemnych, że aż groźnych.
— Pan mnie nie kocha!...
Zwinęła się cała, jakby skazana, zatraciła kształt, linję. Była jak kolumna na opuszczonej mogile.
On odegnał jej słowa, jak chmurę opadających go nagle motyli.
— Ja nie wiem! Nie wiem! Nie mogę zrozumieć jeszcze tego. To jedno już tylko wiem, że nie mogę znieść myśli, iż pani nienawidzieć mnie kiedyś możesz...
Głucho mówił dalej:
— Niech kto inny podejmie się roli inicjatora. Ja nie mogę. Honor mi na to nie pozwala. Tak samo, jak honor nie