Strona:Gabrjela Zapolska-Kobieta bez skazy.djvu/240

Ta strona została przepisana.

Miał pozór rzeczywiście wzruszonego.
— Tak, Reno! Tak! — wyrzekł sciszonym głosem. — Tyś mi wróciła wiarę w czystość istoty kochanej i wykazała, że tylko taką kochać można. W zamian chcę ci przynieść miano żony — to miano, które wydawało mi się do tej chwili tak święte, że aż niedostępne dla żadnej kobiety na świecie. Pod stopy ci je składam...
Uczynił gest wytworny hidalga, składającego swą szpadę u stóp tronu. Nie widział, jak coraz więcej karlał w jej oczach. Pysznił się wspaniałą ofiarą, jaką jej składał.
Patrzyła na niego z pod przymrużonych powiek, zimna i obojętna zmysłowo, podrażniona do bezgranicza moralnie.
— Więc... — wyrzekła powoli i z uśmiechem — obecnie podnieca pana i zniewala ku mnie myśl, iż nikt oprócz pana nie wzbudzi we mnie uczucia rozkoszy?
— Tak, Reno!
Złożył ręce jak przed świętością.
— Dwanaście godzin temu stawiałeś mi pan warunek, abym miała właśnie kochanka — tego pierwszego, tego... tego inicjatora, tego, który mnie wciągnie w bagno i nauczy żyć waszem życiem.
— Obecnie to zbyteczne, skoro masz zostać moją żoną.
— A!... Więc ci będzie obojętne, jeśli cię znienawidzę jako tego, który pierwszy nauczył mnie nad wszystko stawiać rozkosze niższego rzędu?
Żachnął się.
— Ależ powtarzam, rzecz jest różna, skoro zostajesz moją żoną.
Wybuchnęła prawie bolesnym śmiechem.
— Panie łaskawy! Zapominasz, do kogo mówisz — do tej, która przeszła już całą komedję małżeństwa, która mu urąga i która, jeśli jeszcze wczoraj do czego dążyła, to jedynie w odwrotnym od małżeństwa kierunku.
Porwał się z niesmakiem.
— Nie mów tak, proszę!..
Lecz ona nagle wybuchnęła podniecona:
— Dlaczego? Dlaczego nie mam tak mówić? — Owszem! wsłuchaj się pan w swoje dzieło. Wyście ze mnie zrobili tę istotę połowiczną, grzeczną i bezbronną, tę, która nie wie, co jest dozwolone, a co zakazane, a rwie się i szarpie w rozbudzeniu zmysłów! Jako najwyższą cnotę ukazywałeś mi pan zadośćuczynienie mym popędom — dziś cnotą dla pana jest to, iż byłam ową kaleką i pożądasz mnie dla tego kalectwa mego.
— Ja cię kocham! — próbował wtrącić.