pragnienie, które raz zbudzone, trwa już do śmierci.
Pewnego wieczora zostawił mię Wanzer samego, a na drugi dzień mi powiedział, że odkrył bardzo przyjemny lokal, do którego mię chciał zaraz zaprowadzić.
— Znalazłem. Zobaczysz. Będzie ci się podobał.
I rzeczywiście, nowy pensyonat był może lepszy jeszcze aniżeli dawny. Warunki były odpowiednie dla mnie. Zastałem tam paru kolegów z biura i wielu dalszych znajomych. Zostałem więc. Zresztą, wie pan przecie, że niepodobna mi było nie zostać.
Pierwszego wieczora, kiedy podano zupę, zapytało równocześnie dwóch czy trzech stołowników z niezwykłem ożywieniem:
— A Ginevra? Gdzie Ginevra?
Odpowiedziano, że Ginevra chora. Usłyszawszy to, wszyscy chcieli się czegoś bliższego dowiedzieć o chorobie i wszyscy okazywali wielkie zaniepokojenie.
Ale było to tylko lekkie niedomaganie.
Wśród obiadu ze wszystkich ust rozbrzmiewało imię nieobecnej, a z rzucanych od czasu