zaczęło znów przenikać całą moją istotę. Dziwne uczucie, którego pan nie może zrozumieć, bo pan nigdy nie był niewolnikiem.
W biurze dowiedziałem się bliższych szczegółów o ucieczce Wanzera. Dopuścił się grubych nieprawidłowości i sprzeniewierzenia w głównym urzędzie podatkowym, gdzie od roku był urzędnikiem. Rozpisano za nim listy gończe, ale bez rezultatu. Niektórzy utrzymywali, że udało mu się już schronić bezpiecznie.
Odtąd w przekonaniu, że jestem wolny, żyłem tylko moją miłością, moją tajemnicą. Doznawałem uczucia uleczonego z ciężkiej choroby, uczucia ulgi, największej błogości. Płakałem jak dziecko. Ostatnie dni marca i pierwsze dni kwietnia były dla mnie tak pełne słodkich marzeń, że wspomnienie o nich dziś, kiedy umieram, jest mi pociechą w smutku, że się urodziłem.
Przez wzgląd na to wspomnienie, mój panie, przebaczam matce Cira, przebaczam tej kobiecie, która mi tyle złego wyrządziła. Pan, mój panie, nie może zrozumieć, co to znaczy, jeżeli człowiek zatwardziały, zepsuty wskutek cierpień, i krzywd doznanych, odkryje nagle w głębi