Strona:Gabryel D’Annunzio - Dzwony.djvu/65

Ta strona została uwierzytelniona.

ażeby mię wzruszyć, sine plamy, pochodzące z obicia, w taki sam sposób, w jaki żebracy pokazują swoje kalectwo, albo rany, chcąc wyłudzić jałmużnę.
Przypadek mi odkrył, że o pewnej porze stawał wieczorami na najciemniejszych miejscach ulicy i żebrał cichym głosem. Jednego wieczora zbliżył się do mnie na rogu Forum Trojana jakiś człowiek, jęcząc:
— Nie mogę nic zarobić. Jestem prawie ciemny. Mam pięcioro dzieci... od czterdziestu ośmiu godzin nie miały nic w ustach. Proszę o mały datek, żebym mógł tym biednym stworzeniom kawałek chleba kupić...
Poznałem go zaraz po głosie. On jednak, będąc rzeczywiście prawie ślepym, niepoznał mnie. I przyspieszyłem kroku, uciekłem z obawy żeby mię nie poznał.

Nie cofnął się przed żadną nikczemnością, jeżeli chciał zaspokoić to dręczące go pragnienie. Raz był u mnie w pokoju. Wróciłem właśnie z biura i zabierałem się do mycia. Surdut i kamizelkę, w której zostawiłem mały srebrny zegarek, pamiątkę po nieboszczyku ojcu, położyłem na łóżku. Myłem się za parawanem i sły-

— 61 —