Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/199

Ta strona została przepisana.

w bezmiar mojej miłości. ...Byłaś w moim domu wówczas, kiedym ja szukał ciebie daleko. O! powiedz mi, czy to wyznanie nie zrównoważy wszystkich łez przez ciebie wylanych? Czyż nie życzyłabyś sobie wylać ich więcej, więcej daleko, aby okupić sobie tę pewność?“
— Tak, więcej jeszcze!...
To mi odpowiedziała z westchnieniem, które doprawdy wydało mi się anielskiem: „Tak, więcej jeszcze!“ Byłaby chciała wylać łzy inne, przecierpieć inne zgoła męczeństwo za cenę tego wyznania! A kiedy widziała u nóg swych, namiętniejszego niż kiedykolwiek, człowieka, którego tak długo miała za utraconego, którego już opłakała, kiedy ujrzała otwierający się przed sobą raj nieznany, poczuła się nieczystą, miała wrażenie fizyczne swego skażenia, zmuszona była podtrzymywać moją głowę na swem łonie, zapłodnionem przez nasienie innego! A! doprawdy, rzecz niepojęta, że łzy jej nie wyżarły, nie poraniły mi twarzy, że mogłem pić je i nie otruć się niemi!
Przeżyłem ponownie cały dzień z nią spędzony w przeciągu jednej chwili: zobaczyłem ponownie każdy wyraz fizyognomii, najulotniejszy nawet, jaki ukazał się na twarzy Juliany od chwili, kiedyśmy przestąpili bramę willi Bzów; zrozumiałem je wszystkie. Wielkie jakieś światło stało się we mnie. „O! kiedym jej mówił o jutrze, kiedym jej mówił o przyszłości!... Ileż przestra-