Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/272

Ta strona została przepisana.

Zdawało się, że ją szaleństwo ogarnia. Czuła potrzebę szaloną uczepienia się mnie; ale nie śmiejąc tego uczynić, łamała ręce, aby zapanować nad sobą, z konwulsyjnym kurczem, który giął całą jej postać. Pochwyciłem ją za ręce i pociągnąłem ku sobie.
— A zatem nic wiedzieć nie będę? — rzekłem, mówiąc niemal u ust jej, oszalały teraz z kolei, uniesiony instynktem okrucieństwa, pod którego wpływem ręce moje stawały się twarde.
— Kocham cię, kochałam cię zawsze, zawsze byłam twoją. Odpokutowuję tem piekłem minutę słabości, słyszysz? minutę słabości... To najszczersza prawda. Więc ty nie czujesz, że to prawda?...
Miałem jeszcze chwilę jasną przytomności. Potem ogarnął mnie popęd ślepy, dziki, nieokiełznany.