Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/285

Ta strona została przepisana.
XXI.

Matka moja, pocieszona przez doktora, podwoiła teraz jeszcze swą tkliwość dla Juliany. Zdradziła się z swem marzeniem wypieszczonem i swemi przeczuciami w tej mierze. Spodziewała się wnuka, małego Rajmunda. Na ten raz była pewną.
Mój brat oczekiwał także Rajmunda.
Mania i Natalka również zwracały się często to do matki, to do babki, to do mnie z różnemi pytaniami naiwnemi i pełnemi wdzięku w przedmiocie przyszłego towarzysza zabaw.
Tak to miłość rodzinna, wyrażana przepowiedniami, życzeniami, nadziejami, poczynała otaczać istotę niesformowaną jeszcze.
Raz siedzieliśmy oboje z Julianą pod wiązami. Matka opuściła nas przed chwilą. W serdecznej swej pogawędce wspominała była Rajmunda; używała nawet pieszczotliwego jakiegoś zdrobnienia, które wywoływało odległe wspomnienia zmarłego ojca mego. Juliana i ja odpowiadaliśmy jej na to uśmiechem. Matka wierzyła, że jej marzenie było