może nie wierzysz mi i teraz jeszcze, ale uwierzysz mi z pewnością, skoro mnie tu już nie będzie. Wtedy stanie się światło w twym umyśle, wtedy pojmiesz i zrozumiesz prawdę, i żałować będziesz, żeś mnie nie dość kochał, żeś mi nie dał swego przebaczenia...
Łkanie ścisnęło ją za gardło i tamowało słowa.
— Wiesz, dlaczego żal mi umierać? Dlatego, że umieram pierwej, nim ty dowiedziałeś się, jak bardzo cię kochałam... jak bardzo kochałam cię potem zwłaszcza... O! jakaż to straszna kara! Czyż zasłużyłam na taki koniec?
Ukryła twarz w dłoniach. Ale natychmiast znów odsłoniła twarz i bardzo blada utkwiła wzrok we mnie. Myśl okropniejsza jeszcze raziła ją widocznie gromem.
— A jeśli umierając — wybąknęła — jeśli umierając dam życie...
— Cicho bądź!
— Rozumiesz mnie!
— Cicho, Juliano, cicho!
Byłem bardziej jeszcze niż ona złamany. Przerażenie przygniotło mnie tak, że nie miałem dość siły nawet, by ją pocieszyć bodaj słowem dobrem, by przeciwstawić jej urojeniom o śmierci jakąś ożywczą nadzieję. I ja także pewien byłem niemal straszliwego rozwiązania tego dramatu. W tym fioletowym cieniu spojrzenia moje krzyżowany się ze wzrokiem Juliany — i na biednej
Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/334
Ta strona została przepisana.