Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/346

Ta strona została przepisana.

dowód, że żyje, jak gdyby chciało mnie rozjątrzyć jeszcze bardziej.
Żyło, żyło. Ale matka?
Nagle wszedłem do przyległego pokoju, bezprzytomny.
— Tullio!
Był to głos Juliany, tak słaby, jak głos konający.