Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/39

Ta strona została przepisana.

dla niej „uczucie braterskie“, gdzie szczerzej patrzałem na Julianę w tej roli siostry.
A ten, co zagłębiał się w tych nędznych subtelnościach maniaka, był tym samym człowiekiem, który przed kilku zaledwie godzinami czuł, jak mu serce uderzało naiwnem wzruszeniem dobroci, pod blaskiem tylko nieprzewidzianego uśmiechu! Te napady tak sprzeczne składały jego życie, życie w sobie nielogiczne, złożone z oderwanych żywiołów, niepowiązane z sobą, luźne, bezświadome. Były w nim wszelkiego rodzaju kierunki, możliwość wszelkich kontrastów, a pośród tych kontrastów nieskończoność stopni pośrednich, a między temi popędami cała nieskończoność kombinacyj. Zależnie od czasu i miejsca, a także od jakiegoś przypadkowego wstrząśnienia, spowodowanego okolicznościami, od jakiegoś nie nieznaczącego faktu, jednego często słowa, zależnie od wpływów wewnętrznych, daleko jeszcze niedocieklejszych, stała głębia jego istoty, przyoblekała kształty najbardziej zmienne, najulotniejsze a zarazem najdziwniejsze. W takich razach jądro jego istoty gdzieś ginęło zupełnie; osobistość jego stawała się inną już zgoła osobistością. Ciche fale krwi i idei naprzemian wywoływały na stałem tle jego istoty, bądź to stopniowo, bądź nagle w jednej chwili, dusze jakieś nowe. Był on „wieloduszuym“.
Kładę nacisk na ten epizod, ponieważ rzeczywiście zaznacza on punkt decydujący.