głęboki mej pamięci. Czułem, że to było wspomnienie; ale jakkolwiek czyniłem wszelkie wysiłki, nie mogłem dojść, zkąd pochodzi owo wspomnienie, nie mogłem dojść jego źródła ani odkryć jego natury. Nie ulegało wątpliwości, żem sobie przypominał to wszystko. Czy to było wspomnienie czegoś przeczytanego kiedyś, dawniej jeszcze? Czy napotkałem gdzie w jakiejś książce opis faktu analogicznego? Czy może ktoś opowiedział mi kiedyś fakt podobny, jaki miał miejsce w życiu rzeczywistem? A może też to wrażenie wspomnienia było złudnem, było tylko wynikiem skojarzenia pojęć? Co pewna, to że sposób poddany mi został przez inną osobę. Wydawało mi się, że nagle ktoś przyszedł wydrzeć mnie z niepewności, z wahań i rzekł: Tak trzeba ci postąpić, ot tak, jak zrobił inny w twojem położęniu“. Kto to był ów inny? Niezawodnie musiałem go znać kiedyś w jakikolwiek sposób. Ale na przekór wszystkim moim usiłowaniom, nie mogłem jego osoby oderwać od mojej własnej, wytworzyć sobie o nim przedmiotowego pojęcia. Niepodobieństwem jest dla mnie określić z dokładnością szczególniejszy stan duszy, w którym znajdowałem się ówcześnie. Miałem zupełną świadomość faktu we wszystkich okolicznościach jego rozwoju; innemi słowy, miałem świadomość całego szeregu czynów, przez które przeszedł jakiś człowiek, chcący przeprowadzić plan jakiś. Ale człowiek ów, mój poprzednik, był mi nie-
Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/409
Ta strona została przepisana.