Strona:Gabryel d’Annunzio - Intruz.djvu/417

Ta strona została przepisana.

— Przybywają tu z gór — rzekłem, zwracając się do Anny. — A może który z nich jest z Montegorgo...
Jej oczy utraciły twardość emalii, ożywiły się i przybrały wilgotny blask smutku. Cała twarz jej wzburzona wyrażała niezwykłe wzruszenie. Wtedy zrozumiałem, że cierpiała i że cierpieniem jej była nostalgia.