Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/115

Ta strona została przepisana.

pomiędzy srebrnemi świecznikami, małpeczką ciekawą“ i pudlem faworytem do wdzięcznego sztychu Piotra Loughi:

„Do beni ou ghaoe,
Beleza e zoventu.
Co i va no i torna pen,
Nina mia cara!“[1] (w narzeczu weneckiem).

— Czy się mi zdaje Effreno, że w tem to tkwi dusza Wenecyi, a tamta, której tajemnicze osłony podnosiłeś dopiero co wobec zdziwionych i oczarowanych słuchaczy, jest raczej twoją własną duszą? — mówiła Foskaryna potrząsając głową w takt lekkiej piosenki, co biegła wzdłuż Canal Grandę, w lot chwytana, powtarzana przez inne śpiewaczki, po kanale ciągnące łodzie.

— Nie — z zapałem zaprzeczył Stelio — nie jest to prawdziwa dusza Wenecyi. Posiadamy i tę lekką, skoczną, jak motyl bujającą nad głębią tamtej, prawdziwej, żywej, niezgłębionej. Ta to animuta vagula, ot taka sobie duszeczka drobna, lekka, wesoła, co nas porywa i wiedzie i popycha w wir zabaw pospolitych i roskoszy łatwych jak ta muzyka skoczna. Istnieje ona i towarzyszy duszom najgłębszym, najgwałtowniejszym, jak ów clown, nieodstępny od Otella i to nas nieraz w błąd wprowadza. To, co dzwięczy pod takt gitary, to jest właśnie owa animula vagula Venecyi. Tamta, druga, głębsza, istotna

  1. „Dwa skarby posiadasz; piękność i młodość; gdy odbiegną, nie wrócą Nino moja droga!