Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/116

Ta strona została przepisana.

jej dusza pochwycić się daje chyba w ciszy, latem w południa żarach, tak jak Pan starodawny, a posiada moc nieprzepartą i grozę większą niż się zdaje. Przed chwilą tam, w przystani San Marco, biła i szalała w olbrzymiej pożodze. Mieliżbyśmy zapomnieć Giorgone wobec Rozalby?
Dookoła peoty śpiewaczej gromadziły się i przystawały gondole z kobietami zasluchanemi w piosenki, przechylającemi się nad wodą ruchem tak lubieżnie omdlałym, jak gdyby się osunąć miały w rozwarte ramiona. Odbłysk różnobarwnych lampionów, odbijając się w wodzie, tworzył podwodny, świetlany ogród:

„Se lassase passar
La bella e fresca età,
Au zorno i ve dirà
Vechia maura;
E bramarè, ma inoau,
Jual che ghaveni in mau
Co avè lassà scampar
La congiontura“[1].

Piosnka godna istotnie ostatnich róż, więdnących na srebrnych świeczników podstawach, w sercu Perdity wywołała wspomnienie ciągnącego za zmarłem Latem, żałobnego orszaku i trumny kryształowej, w której fantazya poety zamknęła w liście owinięte ciche zmarłej zwłoki.

  1. „Jeśli pozwolisz minąć pięknej i świeżej dobie, pewnego dnia nazwą cię starą maszkarą i pożałujesz, lecz daremnie, tego coś w ręku miała, gdy ci się wymknie sposobność“.