Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/118

Ta strona została przepisana.

transcedentalnych marzeń w których, w pogoni za niepochywtną doskonałością, chciał godzić nie dające się pogodzić rzeczy, w olimpijskim spokoju zdobywać to co mu się zdawało łukiem podatnym do napięcia najwyższego wysiłku i jednocześnie nie stracić tej dojrzałej i przejrzałej, wszelkiemi sokami życia pojonej kochanki, nie stracić uwagi z jaką zwykła była słuchać słów jego i tej wiary jaką miała w jego geniusz i tego wszystkiego czem zaostrzała jego twórczość i tak bardzo schlebiała jego miłości własnej.
„Ab! Perdito! — myślał z żalem goryczą — czemuż z wzburzenia tylu już miłości odczutych i żywionych, nie zdołasz dziś wydzielić płomienia czystego, nadludzkiej miłości? Czemuż zażądałem cię pokonać i posiąść pomimo tak spóźnioną dobę i czemuż pozwalasz mi czytać w swych oczach bliskiego zwycięstwa tryumfy, śród powodzi pożądań i zwątpień, co naruszą nasze dawniejsze posiadające tyle istotnej wartości stosunki. Nie umieliśmy ich uszanować i dochować do końca. W ostatniej chwili ulegliśmy nocnych niepokojów podszeptom. Przed chwilą, w Sali Wielkiej Rady, gdy się twa głowa wzbijała śród konstelacyi, na Zodyaku drogach, patrząc na ciebie nie kochankę widzieć chciałem lecz Muzę natchnioną, powołaną do wcielań doskonałych i objawiań stugłośnych natchnień moich i całą mą duszę wylaną niosłem ci w dziękczynnym darze za sławy wieńce, niezaś obiecane mi znikomej rozkoszy chwile. Czemuś tego nie przeniknęła ty ca przenikasz wszystko? Czyś to nie przez przedziwne przeczucia, do którychś sama tylko zdolna, błyskiem swego uśmiechu skierowała pragnienia moje do tego źródła świeżej młodości