Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/126

Ta strona została przepisana.

Najpewniej bywała niejednokrotnym świadkiem nędz przepaścistych i bólów okrutnych, konań i zniszczeń bezwzględnych.
I znane jej były „wszystkie bohaterstwa ofiary i wysiłki; znana litość bez granic i trwoga bezdenna i śmierć i nieprzekraczalne progi.
Żądze jej paliły się w szałach Fedry, a w poddaniu się Imogeny drgały najtkliwsze tkliwego serca uczucia.
I tak Życie i Sztuka, przeszłość nieodwołalna i teraźniejszość wiekuista, składały się, by z niej urobić istotę wyjątkową, głęboką, różnorodną i tajemniczą; wynosząc poza granice zwykłego ludzkiego istnienia jej losy wątpliwe; równając ją ze świątyniami i dziewiczemi lasami.
A była tu, oddychała pod okiem poetów, co ją widzieli jedyną i różnorodną.
„A! doścignę cię w szale bachickim, wstrząsnę jak thyrsów pękiem, porażę wszystkie wydymające cię boskie i zwierzęce instynkta, poruszę rzeczy dokonane i mające się dokonać, te co nurtują głębią twej istoty, czekając wcieleń wieszczej godziny“ — śpiewał w sercu Effreny demon liryzmu, odczuwając przetrwałą w tej kobiecie moc pierwotnego mytu, siłę wznowienia geniuszu, co wszystkie siły przyrody zjednoczył, w bogaty rytm swego kultu wplatając zarówno zmysły jak duchowe aspiracye ludzi, i te i tamte wzbijając do najwyższej potęgi, rozkoszy i bólu.
„Nie, nie zapóźnom przyszedł! — myślał Effrena, — trzeba było minionych lat gromady, marzeń nieprzebranych światów, niezliczonych burz walki, tryumfów szeregi, kochań przeróżnych odmętów, poetów zaklęć i uwielbień, ludów okla-