Latarnie z galionów[1], tarcze tureckie, skórzane kołczany, hełmy bronzowe, rzędy bogate, złotem szyte czapraki, napełniały komnaty zamieszkałe przez ostatnią spadkobierczynię tego przedziwego Cezara Darber, co „Comedia del Arte“ obronił od zamachów Goldoni’ego, gdy jeden wybuch śmiechu towarzyszył konaniu Prześwietnej Rzeczypospolitej.
— Pragnieniem mojem zostać powolną sługą tej idei — mówiła Foskaryna, odpowiadając na ostatnie słowa Autonino della Bella z lekkiem drżeniem głosu, gdyż spotkała się w tej chwili ze spojrzeniem Stelia.
— Sama możesz jej tylko zapewnić zwycięztwo, — w trącił Franciszek de Lizo, — gdyż władasz duszą tłumów.
— Dramat, — twierdził Daniel Gleuro — winien być obrządkiem i zwiastunem. Trzeba aby dramatyczne przedstawienia wróciły do pierwotnego swego znaczenia: religijnych ceremonii, gdyż posiadają zasadnicze pierwiastki wszelkiego kultu: żyjącą jednostkę, w którą tak na scenie jak u ołtarza wciela się słowo, i milczące, jak W świątyni, uczestników tłumy...
— Bayreuth! — przerwał książę Hoditz.
— Me! nie Bayreuth a Janikoł, — zaoponował żywo Effrena, budząc się nagle z zawrotnego swego milczenia. — Wzgórze w Rzymie. Nie chcemy cegieł i drzewa niemieckiego, potrzebujemy marmurowego teatru na rzymskiem wzgórzu,.
- ↑ Galion, nazwa hiszpańskiego okrętu.