Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/142

Ta strona została przepisana.

tych spiekotę, a przy wodzie ujrzał czystą, ze śmiercią zaślubioną dziewicę.
Twarz Perdity miała maskę jego bohaterki, wyszlachetnioną pięknością dziwnie spokojnej boleści.
W tem przedwieczna susza doliny Argosu zmieniła się w morze płomieni a jednocześnie źródło Persei polało się szybkiej rzeki nurtem; ogień i woda, zaczątkowe dwa elementy wszystko pokryły, zniszczyły wszystko, rozlały się, szalały, zwyciężały, nabrały głosu, znalazły słowa dla wyjawienia tajemnicy samej swej istoty, dla opowiadania niezliczonych mytów których były niewyczerpanem, wiekuistem źródłem.
Na wielkiej scenie Wszechświatów, dramat dwóch pierwiastków: starcie się patetyczne dwóch żywiołów w życiu ich i ruchu; romans dwóch sił kosmicznych takich, jakiemi je sobie wyobrażali aryjscy pasterze, spoglądający jasnym wzrokiem, z wysokości gór rodzimych na widownię świata, ułożył się w Symfonię a z głębi jej, z samego cna melodyi, wzbiła się Oda i wraz z nią głos ludzki doścignął najwyższej skali.
Powtarzał się dziw dokonany przez Beethovena: oda skrzydlata, hymn potężny wypływał z głębin orkiestralnych by opowiadać szeroko i stanowczo radości i cierpienia człowieka.
Nie był to już chór Dziewiątej Symfonii, lecz głos jeden, przewodniczy, tłomaczący uczucia całego chóru.
„Jej głos... jej — szeptał w duszy swej poeta, przed którego myślą przesuwała się znów kryształowa, dziewicza postać Donatelli, w której był dostrzegł samo źródło melodyi — znikła nam! śpiew jej zdawał się przenikać w duszę