Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/144

Ta strona została przepisana.

I tak: aktorka, śpiewaczka, tancerka, trzy kapłanki Dijonyzosa, zjawiały się kolejno w oczarowanej myśli poety, jako doskonałe narzędzia dla wyrażenia jego natchnień a natchnienia te układały się z niesłychaną szybkością w całość konkretną już niemal.
Z pomocą słowa, śpiewu i gestu dzieło nabierało coraz większej wypukłości, zanim objawi się życiem wszechpotężnem, w obec podbitych niem tłumów.
Effrena milczał zatopiony w wewnętrznej wizyi idealnych światów.
Mierzył wysiłek potrzebny ku ich wcieleniu w dzieło sztuki i głosy otaczających go u stołu Foskaryny współbiesiadników, dochodziły go zgłuszonem oddaleniem...
— Ryszard Wagner — mówił Baltazar Stampa — utrzymuje, że twórcą dzieł sztuki jest sam lud a zadaniem artysty zebrać li i wyrazić nieświadomego ludu kreacye...
Effrena doznał znów tego samego uczucia co go było zdjęło i zdziwiło gdy przemawiał do licznego zgromadzenia w sali Wielkiej Rady, z podwyższenia tronu dożów.
W porozumieniu zawiązującem się wówczas pomiędzy mówcą a słuchaczami, uczuł wyraźnie ów zwrot tajemniczy co mu dał uczucie wzrastania, mężnienia własnej jego osoby.
Zdawało mu się, że w nim powstaje coś nowego, coś co rozsadza granice jego indywidualizmu, odosobnionemu głosowi użycza pełni i rozgłosu chorału.
W samym bo tłumie czai się ukryte poczucie piękna z którego mówca, poeta i wódz bohater, mogą w danej chwili krzesać setne iskry,