Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/145

Ta strona została przepisana.

Gdy uczucie to wybucha nagłym okrzykiem czy to w teatrze, czy na rynku miasta, czy w bojowym szyku lub twierdzy wyłomie, niezrównana błogość zalewa serce tego co do okrzyku pobudzi tłum, wierszem, słowem czy szabli błyskiem.
I słowa poety wpadając w tłum zostają czynem takim samym jak szybki i nieustraszony ruch ramienia żołnierza, aktem, co w mrokach zbiorowej duszy tłumu budzi drzemiące poczucie piękna i uszlachetnia wszystkie władze człowieka.
Tak mistrz-rzeźbiarz czasem, jednem pociągnięciem wszechwładnej ręki zmienia bezkształtną bryłę gliny w posąg boga lub bohatera.
Wówczas ustaje cisza co przykrywa dzieło poety tak jak zasłona przykrywa arkę przymierza.
Symbol nie zasłania już myśli żywej, zostaje ona czynem, życie samo oblewa i przenika słowa co się stają ciałem w ciepłym, drżącym oddechu ust co je wymawiają, a przyśpieszając rytm okresu, pozwalają wewnętrznej myśli rozwijać się w pełni swobody.
— Ale — mówił Fabian Molza — pamiętajmy że Ryszard Wagner, pod nazwę ludu podciąga wszystkich kogo łączy wspólność niedoli. Słyszycie, niedoli wspólność.
„Ku światłu! ku szczęśliwości! — myślał Stelio Etfrena. — Tłum składa się z niezliczonych jednostek, odczuwających głuchą, a przemocną potrzebę wylatania na skrzydłach wyobraźni, po za więzienne mury powszedności pełnej trosk i cierpień. Teraz z myśli Stelia usuwały się teatra miejskie i podmiejskie gdzie, przy pod-