Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/148

Ta strona została przepisana.

dnym rzutem i z jednakowem dążąc doń wytrwaniem, doścignęli zamierzonego celu.
Jednoczesne zwycięstwo uwieńczyło pieśni i oręża dzieło.
I żołnierze i poeta zbierali laury tryumfu a muzyczne heroglify kreślone dłonią Wagnera niemniej od zuchwałych zamysłów żelaznego kanclerza i krwi rot zbrojnych przyczyniły się do utrwalenia i uwieńczenia instynktów germańskiej rasy.
— Bawi tu od dni już kilku, w pałacu Vendramin-Calergi — mówił książę Hoditz.
Z cienia wysunął się cień mistrza „barbarzyńcy“ wedle słów Effrena.
Zarysowały się linie jego twarzy; niebieskie oczy zaświeciły pod wysokiem czołem, wąskie wargi zacisnęły się nad silnie rozwiniętą brodą-siedliskiem zmysłowości, dumy i wzgardy; drobna, lat i sławy brzemieniem przygarbiona po, stać, wyprostowała się i, na wzór jego dzieła, urosła do olbrzymich rozmiarów.
Krew krążyła w niej z szybkością górskich potoków, wiały od niej leśnych wichrów oddechy.
Bójna młodość Siegfrieda promieniała z niej jak po przez chmury zorza różana.
„Iść za popędem serca, słuchać głosu przyrody, będzie mi jedynem prawem.“
Słowa te wybiegały z samej głębi bohaterskiego serca, wyrażając niezłomną wolę młodzieńca przełamywania przeszkód, zażegnywania urzeczeń zgodą z własnem sercem i przyrody prawami.
Wówczas, z pod uderzeń włóczni Wodara, ze skały wytrysnęły i kołem stanęły promienie.