Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/151

Ta strona została przepisana.

łując coraz innego artysty, zagrożonego też nieodwołalnym wyrokiem, ojca Donatelli Arvale.
„Łuk zwie się „Bios“ a dziełem jego Śmierć,“ mówił w duchu Effrena a przed nim majaczyła droga sławy: sztuka tak długa, życie takie krótkie. „Ha! Naprzód! dalej! wyżej! coraz wyżej!“
O każdej dobie i w chwili każdej trzeba było sił swych próbować, siły swe wzmagać, walczyć ze zniszczeniem, zanikiem, uciskiem, zarazą.
O każdej dobie i w chwili każdej trzeba było niezmrużonem okiem widzieć cel swój przed sobą, skupiać wszystkie swe siły do celnego rzutu.
Effrena czuł że zwycięstwo jest mu równie niezbędne jak powietrze dla oddechu.
Gwałtowna żądza walki zapalała się w wartkiej krwi włocha przy tem wewnętrznem starciu się z „Barbarzyńcą.“
Wagner, w dniu otworzenia swego teatru wołał: „Na was kolej tworzyć. W przyszłej sztuki dziełach źródło natchnienia nie wyschnie nigdy!“
Tak, sztuka jest niewyczerpaną jak morze, jak światy nieskończoną.
Siła i śmiałość rzutu geniuszu granic nie znają...
Szukać, znajdywać, dążyć, zdobywać coraz więcej, dalej... „Ha! Naprzód! Wyżej!“
I w jeden wał olbrzymi, bezkształtny zlały się żądze i pragnienia, jasnowidzenia i gorączkowe sny poety.
Wał rozwarł się w bezdeń, wzbił w słup wirujący, stężał, nabrał na raz wszystkich właściwości plastycznych, ulegając nieobrachowa-