Strona:Gabryel d’Annunzio - Ogień.djvu/165

Ta strona została przepisana.

∗             ∗

Zgubioną, zatraconą, zgubioną teraz była, a żyła jeszcze pokonana, upokorzona, zraniona, niemiłosiernie zdeptana, stradowana i brzask wystawał blady i wracała światłość dzienna świeże przypływy oblewały miasto morskie i Donatella spoczywała czysta i niepokalana na swem wezgłowiu.
Gdzieś, w czasu oddaleniu ginęła niedawna godzina w której oczekiwała kochanka u furty ogrodu Gradenigo.
W grobowej ciszy wybrzeżnego zaułka, rozpoznawała jego kroki, czuła jak się gną jej kolana, a głowę wypełnia szum wielki...
Jakże daleką, dawną zdawała się jej teraz ta niedawna chwila... a jednak czuła jeszcze dreszcz nocnej gorączki i oczekiwań niecierpliwość, czuła chłód żelaznych prętów o które opierała rozpalone czoło; duszącą, odurzającą woń kanałów i języki chartów lady Myrty co na pożegnanie lizały jej ręce.
— Do widzenia! Do widzenia!
Zgubioną była!
Odchodził od niej jak od pierwszej lepszej, obcy już, niecierpliwy niemal, spragniony ożywszej świeżości brzasku, dziennego światła spragniony.
— Do widzenia!